tag:blogger.com,1999:blog-70007766820069572962024-03-13T17:49:38.063+01:00CyberSylwaRozmaitości Pawła MilcarkaPaweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.comBlogger193125tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-33352993235137331072024-02-06T23:36:00.005+01:002024-02-07T00:00:55.849+01:00Podsumowanie osobiste z czasów “okupacji” (2015-2023)<p>Skończyła się w Polsce pewna epoka. Nie wykluczam, że to, co mamy obecnie, będzie niezbyt długim interludium - choć może będzie samo też epoką, tego nie wiem; np. jakąś długą nocą "polityki miłości" w wykonaniu osiłków. Wiem dziś tyle, że w moim życiu wydarzyło się bardzo dużo akurat w epoce, która właśnie się kończy lub przerywa.</p><p>W tamtym czasie zmiany na szczycie władzy były jednak czymś dość odległym dla mnie, mimo że obserwowałem przecież pilnie politykę i zawsze brałem świadomie udział w wyborach. Z Platformą i jej uniwersum nigdy nie miałem żadnego kontaktu poza tym co czytałem w mediach. To był (oraz jest) świat mi obcy, żywioł na ogół charakteryzujący się skłonnością adaptacyjną, oglądaniem się raczej za tym co popłynie "z Unii" niż mądrym nonkonformizmem narodowym. Z PiSem miałem zaś relacje skomplikowane: mnóstwo znajomych i przyjaciół zaangażowanych właśnie tam, z motywów mi bliskich - ale równocześnie ja sam robiłem tej partii od czasu do czasu niezłe wstręty z powodu korumpowania przez nią opinii katolickiej (z tego powodu w r. 2012 skończyła się przecież nagle moja stała współpraca z tygodnikiem "Niedziela", który nie chciał mi puścić felietonu o hipokryzji PiS ws. głosowanie dotyczącego ochrony życia,). Elity pisowskie pamiętały mi to dobrze, traktując jako podejrzanego lub po prostu jako wroga. Politycznie byłem od lat lojalny wobec Marka Jurka i Prawicy Rzeczypospolitej - więc od roku 2014, czyli porozumienia wyborczego PiS i PRz, zawiesiłem moją krytykę "wielkiej partii prawicy", lecz wiele to nie zmieniało. Tak czy siak, co prawda sekundowałem Zjednoczonej Prawicy, ale bez złudzeń co do możliwości współpracy.</p><p>Z dużą życzliwością - i nadzieją - przyglądałem się programowi "dobrej zmiany". Było nas wówczas wielu - bo, przypomnijmy, lata rządów Platformy i prezydentury Bronisława Komorowskiego kończyły się w atmosferze galopującej żenady i stagnacji. </p><p>Tak czy siak, w pierwszych miesiącach po zmianie rządu byłem tylko i wyłącznie życzliwym obserwatorem. Z racji starych koleżeństw niekiedy otrzymywałem i przyjmowałem zaproszenia na różne uroczystości państwowe lub sesje. Chodziłem tam i przyglądałem się ludziom już włączonym w zmianę polityczną, pełnym entuzjazmu i planów. </p><p>Jednak od kilku lat byłem mocno zaangażowany w sprawy edukacji (m.in. byłem nauczycielem w liceum, ale też myślałem intensywnie nad aktualizacją metody edukacji klasycznej). Dlatego zaraz po zwycięstwie wyborczym ZP, korzystając z okazji spotkania na żywo jednego z wybitnych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, zagadnąłem go o reformę szkoły. Rozmówca rozwiał moje nadzieje. "Nic wielkiego się nie wydarzy - odparł melancholijnie. - W partii nie ma ludzi, z którymi można by tu zrobić coś fundamentalnie nowego. W edukacji czekają nas rządy kogoś kto większych zagadnień nie ogarnia". Smutno zrobiło się nam obu. Mój rozmówca, rasowy intelektualista, wiedział jakie były moje nadzieje - i właśnie je zgasił.</p><p>Po tym nie miałem już w zasadzie żadnych zamiarów osobistego udziału w pracach przy "dobrej zmianie". Były jeszcze dość zabawne epizody, gdy różni decydenci pytali mnie wprost czy chcę "wrócić do Dwójki" (czyli zostać ponownie dyrektorem PR 2) - na co ja, na wszelki wypadek bardzo stanowczo, mówiłem, że na pewno nie. Pytający wyglądali czasami na lekko rozczarowanych - co było dla mnie potwierdzeniem, iż słusznie rozpraszałem tę niejasność. Tym samym także na własne życzenie pozostawałem poza pulą personelu politycznej zmiany i reformy.</p><p><br /></p><p>PRO DOMO : 500+</p><p><br /></p><p>Tymczasem polityka miała do mnie przyjść jako do obywatela i ojca rodziny - ścieżką nowej polityki prorodzinnej państwa. Pamiętam jak doszło do mnie, że otrzymamy jako rodzina wsparcie od państwa w postaci 500+. To znaczy pamiętam jak mój dobrze poinformowany kolega powiedział mi, że jest to coś więcej niż mglista obietnica wyborcza. Do tej pory byłem przyzwyczajony, że tzw. polityka prorodzinna - gdy już w ogóle coś takiego pojawiło się, dopiero po roku 2005 - oznacza albo odpisy podatkowe (z których można było skorzystać raz w roku, o ile miało się odpowiednio wysokie dochody), albo Kartę Dużej Rodziny (która była dla nas ważna z powodu jazdy pociągami, ale poza tym w zasadzie nigdzie nie działała). Jako ojciec szóstki dorastających dzieci byłem już dobrze wytresowany w tym, że na nic więcej nie mogę liczyć, gdyż "posiadanie dzieci to prywatna sprawa". Zatem byłem zaskoczony tym, że ktoś uznał, iż państwo może nas wesprzeć. Od razu postanowiliśmy z żoną, że wszystkie pieniądze z 500+ pójdą na edukację - tym bardziej że większość dzieci była na edukacji domowej, co wiązało się z nowymi kosztami. Po latach mogę powiedzieć, że tego postanowienia dochowaliśmy: chyba ani grosz z 500+ nie poszedł na coś innego niż edukacja i związane z nią potrzeby dzieci. To znaczy, że nadal wydawaliśmy na edukację łącznie więcej niż dawało odtąd wsparcie państwa - ale suma tego wsparcia odciążyła mocno nasz budżet. Wcześniej było nam, nie powiem, ciężko - mimo że zdarzało mi się czasami zarabiać dodatkowo dzięki np. kontraktowi na książkę. Teraz pojawiło się więcej spokoju, a nawet zaczęły się zdarzać od czasu do czasu wyjazdy krajoznawczo-wypoczynkowe z dziećmi, o niewątpliwym walorze edukacyjnym.</p><p>We własnym domowym doświadczeniu odczułem więc szybko na czym może polegać solidarność państwa z rodzinami, które wychowują dzieci. W kategoriach nie "opieki społecznej", lecz redystrybucji mającej na względzie sprawiedliwą pomoc wobec ciężarów życia. Po latach jest jasne, że program 500+ nie zmienił sytuacji demograficznej Polski (trzeba by zbadać czemu), natomiast niewątpliwie wydobył wiele rodzin z marginesu ubóstwa lub, jak w naszym przypadku, z poczucia, że się jest materialnie i statusowo wykluczanym z powodu urodzenia i wychowywania dzieci.</p><p><br /></p><p>WSPÓŁPRACA Z MEDIAMI KATOLICKIMI </p><p><br /></p><p>Na niedługo przed "strasznym wydarzeniem" wyborów 2015 przyszło zaproszenie do stałego pisania w "Gościu Niedzielnym". Po pewnym namyśle zaproponowałem zamiast formuły felietonu o bieżącaliach - większe teksty przypominające wielkie fenomeny kultury katolickiej współczesności. Przykładałem się do tego solidnie - i trzaskałem rzeczywiście jeden po drugim artykuły np. o wielkich pisarzach katolickich (przeważały pisarki!), o katolickiej krytyce totalitaryzmów, o odbudowie katolickiej pobożności liturgicznej i filozofii w XIX w. Ówczesna redakcja - z niezapomnianym ks. Gancarczykiem - znosiła dzielnie te moje próby pogłębień na łamach tygodnika. Jednak przy tekście o antymodernistycznej apokaliptyce kardynała Billot, na wiosnę 2016 nastąpił kryzys - i mimo że nadal obie strony miały dobrą wolę, współpraca się urwała (co znaczyło, że nie skończyłem smakowitego tekstu o Bernanosa "Dialogach karmelitanek", no trudno). Potem redakcja "Gościa" się zmieniła i zamknęło się okienko współpracy. W praktyce już niedługo dało się odczuć, że "Gość" ma dla mnie zamknięte drzwi.</p><p>Co ciekawe, równolegle ze współpracą z "Gościem", lecz już po wyborach 2015 otworzyła się znowu moja współpraca z "Przewodnikiem Katolickim" (która istniała już w latach 2005-2007). Nowy redaktor tego tygodnika, ks. Tykfer powiedział mi, że zależy mu na pluralizmie opinii. Od października 2015 pisałem felietony co dwa tygodnie. Trwało to jakoś do lutego 2017 - kiedy ksiądz redaktor poinformował mnie, że "zmienia się formuła" i w związku z tym zapotrzebowania na moje teksty już nie będzie.</p><p>W ten sposób spełniło się życzenie kogoś kto w internecie komentował moje felietony, nie dość entuzjastyczne dla "niezbędnych zmian w Kościele": "teksty tego pana powinny się ukazywać w jakimś PCh24, a nie w Przewodniku". I tak się po trosze stało, gdyż Paweł Chmielewski z tego portalu zaprosił mnie do nagrywania z nim rozmów o Kościele i wierze - co robię do tej pory, z niewielką przerwą parę lat temu. W PCh24 tolerują mój umiar, tak jak w Przewodniku Katolickim nie udało im się na dłuższą metę znosić mojego "radykalizmu".</p><p><br /></p><p>CHRISTIANITAS</p><p><br /></p><p>Nadal moim środowiskiem i wspólnotą idei była (i jest) oczywiście “Christianitas”. W całym okresie “okupacji” ukazało się dwadzieścia kilka tomów kwartalnika, przy równocześnie działającym portalu christianitas.org - wszystko to pod ręką Tomasza Rowińskiego, z udziałem grona redaktorów i współpracowników. </p><p>W roku 2019 obchodziliśmy dwudziestolecie pisma. W sali Domu Literata na Krakowskim Przedmieściu odbyła się uroczystość - z wykładami trzech redaktorów, reakcjami zaproszonych “recenzentów” z innych środowisk oraz panelem dyskusyjnym. Uroczystość w gronie przyjaciół, w tym licznie zebranych czytelników i patronów. Urzędnik z Kancelarii Prezydenta RP odczytał miły list od głowy Państwa i przekazał nam w darze flagę RP. Innych akcentów oficjalnych nie było.</p><p>Przy okazji słowo o dofinansowaniu periodyku przez Ministerstwo Kultury. Przypomnę, że we wcześniejszym okresie ministerialna dotacja dla czasopism czasami była nam odmawiana w ogóle (2011), czasami dostawaliśmy ją dopiero po odwołaniu (2015…), a zwykle sytuowała się na poziomie 40/50 tys. zł (najwyższa była w 2012: 56,8 tys.) - w tym samym czasie “Znak”, “Więź”, “Przegląd Polityczny” czy “Krytyka Polityczna” otrzymywały rok po roku 90/100 tys. zł. Co zmieniło się po wyborach 2015? Niewątpliwie zaczęły się nam zdarzać dotacje nieco wyższe, ale skokami w górę i w dół: raz w okolicach 70 tys., raz 60 tys., ale także ok. 48 tys. zł rocznie. To oznaczało, że zaczęliśmy dostawać mniej więcej tyle, ile w tym samym czasie “Kultura Liberalna” czy “Więź” (ale ta ostatnia jednak raczej w rejonach 80/90 tys., także w roku, w którym początkowo nie dostali - a potem im jednak dano, po protestach podpisywanych m.in. przeze mnie). W sumie najwięcej (100 tys. rocznie) dostaliśmy ostatnio, w dotacji rozłożonej na 3 lata. Dodajmy, że o ile przed 2015 r. np. “Teologia Polityczna” (albo “44”) mogła nie dostawać rok po roku nic, tak teraz nic nie dostawała “Krytyka Polityczna” i “Przegląd Polityczny”. Poza tymi elementami “zmiany warty” na pozycji pomijanego, dotacje raczej po prostu się trochę spłaszczyły, obejmując różne skrzydła ideowe.</p><p>Kończąc z dotacjami, dodajmy, że w ostatnich ośmiu latach w Bibliotece Christianitas ukazało się ok. dwudziestu tomów rozmaitej eseistyki: religijnej, kulturalnej, społecznej, literackiej (dotacja MKiDN pojawiła się w przypadku bodaj czterech z nich). Z tych naszych książek - wśród których jest też szereg ważnych przekładów autorów obcych - trzy rzeczy zostały w ostatnich latach wyróżnione: “Pomyłka “ Marty Kwaśnickiej - Nagrodą Literacką im. Marka Nowakowskiego (2020), “Bezkres poranka” Michała Gołębiowskiego - Nagrodą Specjalną Identitas (2022), “Otwarte okna” Pawła Milcarka - wyróżnieniem Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza (2023). Następne książki naszej Biblioteki są gotowe do wydania (w tym, we współpracy z Benedyktynami Tynieckimi, monumentalny komentarz do Reguły Św. Benedykta o. Delatte’a, przetłumaczony przez Tomasza Glanza).</p><p><br /></p><p>ADIUTORIUM</p><p><br /></p><p>W r. 2018 powstała w środowisku Christianitas inicjatywa modlitewna, którą można by określić jako “żywa monastyczna Liturgia Godzin” (na podobieństwo do “żywego Różańca”). W związku z tym jakiś czas potem założyliśmy blog adiutorium.pl oraz ożywiliśmy fejsbukowy profil Deus in adiutorium: odtąd codziennie są jest tam zamieszczany komplet dziennych modlitw benedyktyńskich, według układu z Reguły św. Benedykta, z kalendarzem liturgicznym takim jak w zaprzyjaźnionych opactwach, oraz z aktualnym Martyrologium Rzymskim. Z czasem dodaliśmy też codzienne czytanie z Ewangelii, lectio continua. Na początku zajmowałem się tym wszystkim sam, potem pomagaliśmy sobie w gronie redakcyjnym (przy przepisywaniu tekstów, tłumaczeniu etc.), a obecnie całym przedsięwzięciem zawiaduje Piotr Chrzanowski. Gdy w lockdownie ograniczone zostały nawet możliwości uczestniczenia we Mszy świętej, włącznie z nabożeństwami Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy, zaczęły się do naszej redakcyjnej grupy modlitewnej dołączać różne osoby, i w konsekwencji zarówno adiutorium.pl ma dzisiaj więcej “gości”, jak i “żywy brewiarz” też poszerzył się o nowych członków. </p><p>Codzienna obsługa adiutorium.pl jest oczywiście pracą w żaden sposób nie opłacaną. Być może jednak “opłacalną” w innym sensie. </p><p><br /></p><p>KSIĄŻKI </p><p><br /></p><p>Wracam do moich osobistych rozliczeń.</p><p>W tym okresie ośmiu lat napisałem i wydałem kilka książek - w istocie był to jak na razie najbardziej pod tym względem owocny okres w moim życiu. </p><p>Najpierw ukazała się nieduża, jak lubię mówić, "książeczka": "Polska chrześcijańska - kamienie milowe". Jej zawiązkiem był obszerny artykuł zamówiony u mnie przez Główny Urząd Statystyczny do publikacji z okazji 1050 rocznicy Chrztu Polski. W następnych miesiącach rozszerzyłem to do rozmiarów książki - która w wersji krótszej mogła być sprezentowana przez wydawcę (Dębogóra) uczestnikom Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego w Poznaniu w 2016 r. Wydanie książki nie było finansowane przez żadną instytucję publiczną - dopiero zupełnie niedawne wydanie jej wersji francuskiej otrzymało pewne dofinansowanie dla wydawcy z Instytutu Książki, jak czytam w stopce tego wydania.</p><p>W 2017 r. także w Dębogórze ukazał się tom moich rozmów z byłym opatem benedyktynów z Fontgombault (Francja) Dom Antoine'em Forgeot "Z całą prostotą". W roku 2022 książka ukazała się w wersji francuskiej ("En toute simplicité"), została dobrze przyjęta we Francji (m.in. została wyróżniona - wyłącznie honorowo - nagrodą Prix Jean Paul II). Wydanie książkowe rozmów z Opatem nie było finansowane przez żadną instytucję publiczną.</p><p>W r. 2017 Dębogóra wydała moje cztery “białe książeczki” (każda po 50/60 stron) z krótkimi objaśnieniami “starszych” obrzędów Chrztu, Bierzmowania, Komunii i Spowiedzi. Dwa lata później udało mi się jeszcze dorobić podobną broszurę o sakramencie Małżeństwa. Niestety mimo zachęt wydawcy nie została ukończona książeczka o Święceniach. Rzeczy te - zaznaczam dla porządku - powstały oczywiście bez żadnej pomocy publicznej.</p><p>W r. 2021 Dębogóra wydała obszerny tom z moimi notatkami do codziennej lektury Reguły Św. Benedykta: "Prosta droga" (ss. 609). To jedyny po polsku “komentarz” do Reguły autorstwa osoby świeckiej. Teksty te pisałem wcześniej przez kilka lat dla magazynu internetowego christianitas.org. Wydanie książki nie kosztowało ani grosza żadnej instytucji publicznej.</p><p>W r. 2022, po dość długim oczekiwaniu ukazała się też - w Wydawnictwie Benedyktynów w Tyńcu - księga z zebranymi, przetłumaczonymi i omówionymi przeze mnie wszystkimi dokumentami papieskimi zatwierdzającymi księgi liturgiczne obrządku rzymskiego: "Staraniem Najwyższych Biskupów" (s. 615). Praca nad tym trwała dobrych parę lat. Jest to jeden z podstawowych instrumentów pracy historyka liturgii. Rzecz wykonana w pełni prywatnie, bez grosza od żadnej instytucji publicznej.</p><p>Wciąż ogromnie cieszę się z wydanego w roku 2022 tomu "Breviarium Kanonu Kultury" (ss. 1200), czyli przygotowanej na każdy dzień roku antologii kanonicznych dzieł literatury europejskiej, z antyku i średniowiecza. Rzecz została wykonana na zlecenie Ośrodka Rozwoju Edukacji, czyli agendy Ministerstwa Edukacji Narodowej, w ramach jednego z priorytetów polityki oświatowej. Bezpłatna dystrybucja tej książki była skierowana do szkół średnich.</p><p>W końcu książka, która otrzymała w 2023 roku wyróżnienie Nagrody Józefa Mackiewicza: "Otwarte okna. Szkice z kultury humanizmu katolickiego". Grubaśny tom (ss. 765), na którego wydanie Dębogóra dostała niedużą dotację z MKiDN. Z powodu tej nagrodzonej książki znalazłem się - właśnie teraz, w lutym 2024 - na okładce “Nowych Książek”.</p><p>Do tych moich książek autorskich należy dodać dwie książki z wywiadami, przygotowane wspólnie z Tomaszem Rowińskim i wydane przez Wydawnictwo Demart:</p><p>W 2019: "Alarm dla Kościoła. Nowa reformacja?" (s. 310)</p><p>W 2021: "Non possumus. Niezgoda, której uczy Kościół" (ss. 424).</p><p>Pierwsza z tych książek okazała się niezłym bestsellerem - odbiła się szerokim echem i została szybko wznowiona. Zachęcony tym wydawca zaproponował wydanie następnego tomu - który merytorycznie na pewno nie był gorszy od pierwszego, ale trafił akurat w pandemię, co zaszkodziło jego dystrybucji.</p><p>Tyle o moich książkach.</p><p><br /></p><p>OBECNOŚĆ W MEDIACH PUBLICZNYCH</p><p><br /></p><p>Dawno temu, od roku 2005 byłem bardzo obecny w mediach elektronicznych, chodziłem w zasadzie na każde zaproszenie, co oznaczało czasami bywanie jednego dnia w dwóch różnych programach. Potem, około 2008 roku podjąłem decyzję ratującą moje inne prace i przestałem przyjmować zaproszenia do udzielania tzw. setek dla Wiadomości czy Faktów i występowania w programach opartych na krótkich zderzeniach skontrastowanych opinii. Telefon dzwonił często jeszcze przez kilka lat, ale ja go już nie odbierałem. W praktyce więc zniknąłem z mainstreamu medialnego, w znacznej mierze na własne życzenie. Mniej więcej raz w roku otrzymywałem i przyjmowałem zaproszenie do "Warto rozmawiać" Janka Pospieszalskiego i Pawła Nowackiego.</p><p>Po roku 2015 zaszła tu pewna zmiana: zaczęły przychodzić zaproszenia z TVP Kultura i z PR24 - a jako że były to zaproszenia do programów bez pyskówki i emocjonalnej kontry, z możliwością spokojnej rozmowy, zacząłem je przyjmować. Mówiąc dokładnie, zaczęto mnie zapraszać do programów realizowanych przez Waldemara Gaspera ("Rozróby u Kuby"). Najczęściej był to taki lub inny udział w "Powiększeniach", czyli programach poświęconych dawnym i współczesnym figurom polskiej inteligencji (mówiłem m.in. o Tatarkiewiczu, Haleckim, Konecznym, Woronieckim, Jasienicy, Rostworowskim, Saliju, Chrostowskim...). W serii "Powiększeń" dotyczącej współczesnych postaci powstał program poświęcony mnie, a raczej mnie na tle środowiska "Christianitas" (około jubileuszu 20-lecia pisma). Poza tym czasami brałem też udział w "Rozróbach" o ważnych tematach aktualnych (z racji moich zainteresowań i prac były to głównie tematy dotyczące agendy Kościoła). </p><p>Ponadto, w ostatnich dwóch latach byłem też kilkakrotnie zapraszany do prowadzonego przez Justynę Melonowską programu "Do dzieła!", z rozmowami o "tematach wiecznych" na tle książek z kanonu. </p><p>Od czasu gdy TVP Kultura wprowadziła u siebie nowy format "Co dalej?", byłem tam też kilka razy, m.in. dyskutując z prof. Jackiem Hołówką lub z Sebastianem Dudą z “Więzi”. W najostrzejszym czasie lockdownu byłem poza tym uczestnikiem projektu serii rozmów na ten trudny czas - i mnie przypadło mówienie o tym, co by ludziom pozamykanym w domach powiedział Akwinata (nagrywane w parku w Brwinowie). </p><p>Aha, i jeszcze raz jeden przyjąłem zaproszenie do TVP Info, z racji tematu i z racji koleżeństwa z Bronisławem Wildsteinem. Rozmawialiśmy o federalizmie UE.</p><p>Jako że ostatnio jesteśmy podniecani raportami o tym jakie kokosy zbijali uczestnicy programów w TVP, mam przyjemność donieść, że prawie wszystkie wspomniane wyżej nieregularne występy były mi wynagradzane, w skali od 200 do 500 zł brutto (ten w TVP Info - nie).</p><p>Czasami bywałem też zapraszany do radia publicznego, np. do “Życia z duszą czy bez” prowadzonego przez Filipa Memchesa w PR24. Pro bono.</p><p><br /></p><p>KONWERSATORIUM W RADIU LUBLIN</p><p><br /></p><p>Jednak największą medialną przygodą, która przydarzyła mi się "w tych strasznych ośmiu latach", było zaproszenie z Radia Lublin do prowadzenia własnej cotygodniowej audycji, w której miałem z wybranymi przez siebie gośćmi rozmawiać "filozoficznie" o sprawach kultury, polityki, religii, edukacji etc. W sumie zawsze około 30-40 minut rozmowy. Przez lata to "Konwersatorium" szło sobie w spokojnej porze niedzielnego wczesnego popołudnia, aż w ostatnim roku zostało przesunięte na późny wieczór. Zrealizowałem w tych ramach kilka dużych serii tematycznych oraz wiele nieseryjnych rozmów o różnych aktualiach. O wielkich księgach naszej cywilizacji, o ludziach drugiego szeregu w Pokoleniu Niepodległości 1918, o głównych pojęciach nowoczesności, o roku liturgicznym, o Polsce oglądanej przez “Dzienniki” Marii Dąbrowskiej itd. Naprawdę wędrowaliśmy przez wiele krain problemowych. Udało się nie przerwać nawet w czasie lockdownu. Przygoda zakończyła się wcześniej niż "okupacja", bo w sierpniu 2023. Kilkaset audycji "Konwersatorium" jest do odsłuchania m.in. w Spotify.</p><p><br /></p><p>AFIRMACJA </p><p><br /></p><p>W pierwszych miesiącach 2023 r. włączyłem się do współpracy z nowo tworzonym portalem Afirmacja, powstałym dzięki dofinansowaniu z Funduszu Sprawiedliwości dla Fundacji Św. Benedykta. W praktyce chodziło o regularne nagrania rozmów o różnych zagadnieniach z aktualnej debaty, w paśmie "Teraz i Zawsze". Nasz program, prowadzony przez Tomka Rowińskiego był jedną z kilku propozycji Afirmacji, w której głównym nurtem było pokazywanie pozytywnych przykładów kultury rodzinnej i lokalnej. Niestety można się spodziewać, że cały projekt padnie ofiarą obecnych zakwestionowań ze strony władzy, która wstrzymała umówioną dotację.</p><p><br /></p><p>PRACE EDUKACYJNE</p><p><br /></p><p>W momencie gdy rozpoczynała się "okupacja", dzieliłem z wieloma duże nadzieje na reformę edukacji - w tym zwłaszcza na możliwość znalezienia w polskiej szkole miejsca dla edukacji klasycznej (o czym myślałem od kilku lat także przy okazji pracy nauczycielskiej w kilku szkołach prywatnych). Początkowo, za ministeriatu Anny Zalewskiej te nadzieje zawiodły (mimo kilku generalnych pozytywów). Gdy ministrem został Przemysław Czarnek, nie spodziewałem się już "dobrej zmiany" - ale ku mojemu zdziwieniu środowisko ministra było zainteresowane pracami w tym kierunku, przynajmniej w pewnym okresie - i w zakresie ograniczonym, mimo to najszerszym w przestrzeni znanego mi czasu III RP. Myśleli jednak o współpracy także na szerszych polach programowych - w związku z czym zostałem zaproszony nie tylko do pracy przy interesującej mnie kwestii edukacji klasycznej (czego przejawem był m.in. start Kongresu Edukacji Klasycznej, opracowanie Breviarium Kanonu Kultury oraz szkolenia dla nauczycieli i metodyków w ORE), ale i do udziału w zespołach pracujących nad przeglądem podręczników do historii, przeglądem podstaw programowych historii i opracowaniem podstaw programowych nowego przedmiotu Historia i Teraźniejszość. Te ostatnie sprawy były przedmiotem rozmaitych emocji i polemik, zostały od różnych stron spolityzowane (lub raczej rzucone na pastwę polaryzacji życia publicznego), więc mało kto potrafi dziś o nich rozmawiać trzeźwo - jednak z całym możliwym autokrytycyzmem nie sądzę, bym miał się tam czego wstydzić, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę osobisty udział i wpływ. W zespole pracującym przy HiT mieliśmy swoje różnice zdań, nawet ostre - a ja za powód do radości mam, że akurat moduły, w które włożyłem najwięcej osobistej pracy, znajdowały akceptację u wszystkich obecnych, niezależnie od innych polemik.</p><p>Wspomniałem o udziale w powołanym przez ministra zespole ds. przeglądu podręczników do historii. Przegląd ten odbił się echem w mediach, potem przycichło, gdy okazało się, że nie jest to żadna inkwizycja. Na podstawie naszych recenzji ministerstwo przekazało wydawcom uwagi wskazujące na powtarzające się deficyty. Były one różnego rodzaju. Niewątpliwie jednym z kilku najczęstszych był nierzetelny, niskiej jakości przekaz dotyczący obecności i kulturowych skutków chrześcijaństwa. Wspominam o tym, ponieważ choć nie jedyny ważny, temat ten wyróżnił się w moich oczach jakimś prymitywizmem odbijającym od na ogół dobrego lub bardzo dobrego poziomu wiadomości tuż obok. Jest to jakiś systemowy mankament: ludzie umiejący pisać rzeczowo i nie bez zachwytu np. o cywilizacji islamu albo o rewolucji przemysłowej, strasznie “dukają”, gdy mają zrobić coś podobnego np. z “narodzinami chrześcijaństwa” lub zwłaszcza z cywilizacją chrześcijańską średniowiecza.</p><p>Z okresu współpracy z MEiN - która zdecydowanie utraciła na intensywności w ostatnim roku rządów Zjednoczonej Prawicy - szczególnie ciekawa była praca rzeczoznawcy opiniującego nowe podręczniki do historii. Wykonałem opinie merytoryczne kilku bardzo różnych podręczników, zawsze dotyczących nowożytności i dziejów najnowszych. Zwykle były to opinie z podstawowego etapu recenzji - ale zdarzyło mi się także "ratować" podręcznik w ramach opinii dodatkowej, tworzonej po opiniach negatywnych. Na polu recenzji byłem w kontakcie z najważniejszymi polskimi wydawnictwami edukacyjnymi. Nemo iudex in causa sua, a spodziewam się, że na pewno byli też ludzie niezadowoleni z moich recenzji. Jednak w żadnym przypadku - nawet tam gdzie zaczynało się od dużej rozbieżności - nie kończyliśmy w konflikcie, zawsze udawało się utrzymać merytoryczny poziom dyskusji i dojść do zgody wobec faktów. W kilku przypadkach autorzy i redaktorzy - post factum! - przesyłali podziękowania za owocność spotkania naszych punktów widzenia. </p><p><br /></p><p>WSPÓŁPRACA Z COLLEGIUM INTERMARIUM</p><p><br /></p><p>Collegium Intermarium to uczelnia prywatna powołana z inicjatywy Ordo Iuris - z myślą o przede wszystkim zbudowaniu wydziału prawa ze studiami stacjonarnymi. Nie byłem blisko przy tworzeniu tej uczelni - jedynie zostałem zaproszony do poprowadzenia kilku godzin wykładu w ramach niestacjonarnego programu "Europa klasyczna". Start CI został niestety naznaczony dwoma bardzo niesprzyjającymi czynnikami: przede wszystkim aferą obyczajową z udziałem energicznego lidera zespołu tworzącego tę uczelnię, a równocześnie - przez ograniczenia związane z pandemią. </p><p>Myślę, że nawet bez tych czynników Intermarium miałoby nikłe szanse na szybki sukces ze stacjonarnym prawem - takie sukcesy w tej dziedzinie buduje się latami. Relatywnym sukcesem okazały się natomiast - wbrew obu niesprzyjającym czynnikom - "podyplomówki", w tym zwłaszcza "Europa klasyczna", gdzie mieliśmy od razu kilkadziesięcioro słuchaczy. Jednak falstart CI bardzo zaszkodził dobremu początkowi uczelni.</p><p>W rzeczywistości mój kontakt z CI rozwinął się z pewnym opóźnieniem. Najpierw współpraca nawiązała się na tle grantowego projektu badawczego "Sto lat prób odnowienia cywilizacji chrześcijańskiej". Patrząc na dyskusję wywołaną potem książką Chantal Delsol, powiedziałbym, że z tematem wstrzeliliśmy się w sam raz. Cieszę się, że w ramach tego projektu mogłem przebadać wątek odrodzenia benedyktyńskiego w Europie, a w związku z tym także benedyktyńskie projekty odnowy życia społecznego przez liturgię.</p><p>Dopiero w drugim rzucie, w 2023 r. CI zaproponowało mi udział w projekcie wykładowym Studium Podstaw Filozofii Tomasza z Akwinu. Stałem się głównym wykładowcą tego studium, z całkiem sporą grupą zainteresowanych słuchaczy.</p><p>Uważam, że Intermarium jest obecnie jednym z ważniejszych i bardziej obiecujących pól działalności. Oby przetrwało, bo obserwując niszczycielski rozmach nowej władzy w naszym kraju można mieć obawę, że tej wciąż początkującej uczelni nie będzie łatwo. Mówiąc wprost: zapewne będą chcieli ją zniszczyć. Trzeba więc obronić tę pozycję i zadbać o jej rozbudowę.</p><p><br /></p><p>KONIEC TEGO CZASU</p><p><br /></p><p>Tak jak napisałem na początku, w październiku ubiegłego roku skończyła się pewna epoka. Formułując swoje osobiste podsumowanie, z niejakim zdziwieniem zauważam, że większość rzeczy, o których napisałem wyżej, czyni mnie albo kimś mocno podejrzanym, albo prawie-winnym. Rzeczy, którymi się zajmuję niezależnie od czasu politycznego i dla których żyję, wprowadziły mnie w obszar proskrypcji a la minister Sienkiewicz. Rozglądam się po tej nowej Polsce z jej gotową “listą podejrzanych” i widzę, że jej entuzjaści przystępują do działania nie z założeniem, że to oni mają ewentualnie dowieść, iż jakieś rzeczy były złe a innych nie należy podtrzymywać - lecz że odwrotnie, najpierw należy “zlikwidować”, a dopiero ewentualnie po tym ktoś kiedyś będzie może “uwalniał” te czy inne elementy naszych prac od domyślnej sankcji dla likwidacji i zemsty. Znieśliby także i to 500+ (800+), ale to polityczne samobójstwo, więc akurat ten element moich wspomnień pozostanie, jak na razie.</p><p>Emblematyczny i być może wzorotwórczy jest tu dla mnie los “Tygodnika TVP”: jak wiadomo wszystkie treści tego internetowego czasopisma zostały z dnia na dzień całkowicie wyłączone z dostępności. Na podniesione w tej sprawie protesty otrzymano odpowiedź, że jakiś pan teraz przegląda te wszystkie artykuły - i że, nie martwcie się kochani, kiedyś włączy ponownie do zwykłego dostępu to, co uzna za obyczajne i prawomyślne. Od niektórych moich nieco dalszych znajomych usłyszałem, że są uspokojeni, “wszystko jest w porządku”. I, mówiąc szczerze, dopiero po tym opadło mnie prawdziwe zmartwienie: oto praktyka oparta na domniemaniu winy zostaje w miękki sposób znormalizowana, byle tylko jeszcze była związana z jakąś mglistą obietnicą (czyją?), że gdy niewidzialna ręka uzna za dopuszczalną np. serię artykułów o mikrobach, to ją ponownie “wrzuci”. No tak, mikroby, jakieś teksty o Wenecji etc. - kto by się na tym mścił. No ale inne? Przecież “wiadomo” jak “oni” pisali i rysowali “podłe rzeczy”. Więc, po prostu, do kanałów z nimi - a potem wyprowadzać pojedynczo to, co się obroni.</p><p>To, co dzieje się obecnie z “Tygodnikiem TVP”, jest dla mnie exemplum tej mentalności, która przyznaje sobie prawo do założenia (!), że ostatnie osiem lat to coś w rodzaju III Rzeszy, a uczestnictwo w pracach wykonywanych w instytucjach publicznych “tamtego czasu” jest jak członkostwo w NSDAP (no bo przecież nie w partii komunistycznej, prawda?). Ten złowrogi absurd nie jest obcy nieprzytomnym “silnym razem” - ale bardziej martwi mnie to, że jego smrodliwy zapach zakaził myśl i słowa także niektórych ludzi jedynie zezłoszczonych na PiS, a chcących podobno “przywrócić standardy”. Że w sumie milczą wobec tego draństwa także ci, którzy brali władzę jako jakaś “trzecia droga” (a są teraz, jak słusznie zauważa Marek Jurek, “trzecim głośnikiem” dla Tuska i PO). Nie wstydzicie się tego wszystkiego? Nie sądzicie - wy, zaangażowani bezpośrednio - że uczestniczycie w niszczeniu resztek Nas, wspólnoty? Że uczestniczycie w jakimś rytuale oddzielania świata ludzi od “nie-ludzi”?</p><p>Pamiętam jak niedługo po wyborach 2015 - ale gdy już PiS rozkręcił swoją hucpę przeciw “Trybunałowi Rzeplińskiego” - spotkałem na drodze znajomą. Ona wiedziała, że nie jestem PiSowcem, a ja wiedziałem, że ona nie jest platformerką - jednak wiedzieliśmy też, że siłą rzeczy znaleźliśmy się jakby po dwóch przeciwnych stronach i być może oddaliśmy głosy na bliższe nam “wielkie obozy”. Stanęliśmy naprzeciwko. Mnie było wstyd za niemądre, zapewne szkodliwe rozkręcanie nastrojów przeciw Trybunałowi Konstytucyjnemu i próbowałem to zaznaczyć, choć wiedziałem, że mało z tego chwilowo wynika - a ona nie chciała mnie za to obciążać, mimo że czuła pretensję: “Przecież nie cała prawica jest taka”.</p><p>Dzisiaj czasami zastanawiam się: czy przynajmniej jest Wam wstyd?</p><p><br /></p><p><br /></p>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-87746636623873440212015-05-15T10:57:00.002+02:002015-05-15T11:10:09.011+02:00Lament piastunki (Aischylos, Ofiarnice, 739-762)<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Piastunka:</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
......................................</div>
<div style="text-align: center;">
........... O, ja biedna!</div>
<div style="text-align: center;">
Ileż to srogich nieszczęść dom ten - dom Atreja! -</div>
<div style="text-align: center;">
od dawna nawiedzało! Przecierpiałam wszystkie,</div>
<div style="text-align: center;">
i nieraz serce w piersi krwawiło boleśnie.</div>
<div style="text-align: center;">
Ale takiego smutku jeszczem nie zaznała</div>
<div style="text-align: center;">
nigdy! Tamte niedole, choć ciężkie, znosiłam</div>
<div style="text-align: center;">
cierpliwie... Lecz mój miły Orest, mojej duszy</div>
<div style="text-align: center;">
kochanie! Ledwie na świat wydała go matka,</div>
<div style="text-align: center;">
jużem go piastowała... Służyłam mu wiernie</div>
<div style="text-align: center;">
we dnie, w nocy czuwałam, nasłuchując krzyku</div>
<div style="text-align: center;">
dzieciny, tyle trudu, tyle cierpień zniosłam -</div>
<div style="text-align: center;">
wszystko, wszystko na próżno!... Toć takie stworzenie</div>
<div style="text-align: center;">
jak zwierzątko - rozumu nie ma, trzeba za nie</div>
<div style="text-align: center;">
mieć rozum. Nic nie powie maleństwo w pieluszkach,</div>
<div style="text-align: center;">
czy mu głód, czy pragnienie dokucza, czy insza</div>
<div style="text-align: center;">
potrzeba... Własnym prawem takie małe ciałko</div>
<div style="text-align: center;">
rządzi się... Trzeba było zgadywać - i pewnie,</div>
<div style="text-align: center;">
myślę, mylić się nieraz - pieluszki dziecięce</div>
<div style="text-align: center;">
płukać - praczka, piastunka - jednych rąk robota...<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-y1xE5Zm_OtE/VVW32ldppYI/AAAAAAAAG8w/wYKEpOFCKEg/s1600/piastunka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-y1xE5Zm_OtE/VVW32ldppYI/AAAAAAAAG8w/wYKEpOFCKEg/s1600/piastunka.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Takie to były służby moje przy Oreście:</div>
<div style="text-align: center;">
chowałam go, chowałam - dla ojca... A teraz,</div>
<div style="text-align: center;">
nieszczęsna, straszną słyszę wieść - że on nie żyje!...</div>
<div style="text-align: center;">
Iść trzeba - iść do człeka, co ten dom pohańbił,</div>
<div style="text-align: center;">
zburzył... Radością będzie dlań opowieść moja...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i style="font-size: small;">(tłum. Stefan Srebrny)</i></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-23887423071845795672015-05-14T12:48:00.000+02:002015-05-14T12:48:10.834+02:00Aischylos: Agamemnon, 380-407<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Chór</i></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
.........................................</div>
<div style="text-align: center;">
............... Rzecze w duchu</div>
<div style="text-align: center;">
niejeden: "Bóg nie troszczy się o ludzki grzech,</div>
<div style="text-align: center;">
nie spojrzy, gdy podepce człek</div>
<div style="text-align: center;">
rzecz świętą..." To bezbożna myśl!</div>
<div style="text-align: center;">
Potomni wiedzą to - gdy dom</div>
<div style="text-align: center;">
występnym pałał ogniem żądz,</div>
<div style="text-align: center;">
gdy sięgał tam, kędy sięgać wara,</div>
<div style="text-align: center;">
gdy w zbytku dóbr pławił się bez granic,</div>
<div style="text-align: center;">
bez miary! Tyle jeno, ile starcza, miej,</div>
<div style="text-align: center;">
jeśliś zdrów na duchu:</div>
<div style="text-align: center;">
zbytek rodzi niedolę!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Własne skarby ci zbrzydną,</div>
<div style="text-align: center;">
własne szczęście obmierznie,</div>
<div style="text-align: center;">
jeśliś strącił zuchwale w proch</div>
<div style="text-align: center;">
święte Prawdy ołtarze.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-_569ueCUnL4/VVR85LIu6LI/AAAAAAAAG8c/h2MqO7oxmoI/s1600/Parys_Helena.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="251" src="http://1.bp.blogspot.com/-_569ueCUnL4/VVR85LIu6LI/AAAAAAAAG8c/h2MqO7oxmoI/s320/Parys_Helena.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Zwycięża szept zgubnej, złej pokusy,</div>
<div style="text-align: center;">
opętań złud, ciemnych pragnień córy...</div>
<div style="text-align: center;">
Na wszelki lek - za późno! Darmo kryjesz</div>
<div style="text-align: center;">
występek! Widzą! Strasznym płonie światłem grzech!</div>
<div style="text-align: center;">
Wytarty, niby pieniądz zły</div>
<div style="text-align: center;">
w wędrówce długiej z rąk do rąk,</div>
<div style="text-align: center;">
fałszywy jużeś stracił blask,</div>
<div style="text-align: center;">
już otoś cały czarny - patrz!</div>
<div style="text-align: center;">
Jak dziecię chcesz ptaka schwytać w locie...</div>
<div style="text-align: center;">
Nie słucha żaden z bogów modłów twych i próśb!</div>
<div style="text-align: center;">
Patrzy bóg na zbrodnie,</div>
<div style="text-align: center;">
męża-zbrodniarza niszczy!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><i>tłum. Stefan Srebrny</i></span></div>
<br />Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-45942501106562873952015-04-30T22:58:00.001+02:002015-05-01T11:19:40.239+02:00O dzielnym Marku<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Niedawno minęły imieniny Marka. Postanowiłem sobie napisać tym razem o pewnym Marku, moim przyjacielu. O Marku Jurku.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Trzeba chwytać okazję: tym razem Marek ani nie startuje w wyborach, ani nie znajduje się w sytuacji bardzo złej lub bardzo dobrej; ani nie jestem obecnie jego bliskim współpracownikiem, czyli osobą związaną na co dzień planami, ambicjami, akcjami - czyli jest to jeden z tych rzadkich w ostatnich latach momentów, gdy łatwiej mi o nim pisać z całym podziwem i wdzięcznością na jakie zasłużył. Dlatego po raz pierwszy napiszę o nim zupełnie zwyczajnie, bez ograniczeń, które zwykle przeszkadzają w pisaniu o ludziach bliskich.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Marek jest jednym z najwybitniejszych polskich polityków - należących do ligi tych, którzy znają głębokie zasady swych działań i pozostają im wierni w najtrudniejszych momentach. Jest trochę podobny do Władysława Studnickiego - nie w ideach, lecz w tym, że nawet najtrafniejsze jego zdania nie są podchwytywane i nie przynoszą mu podziwu tłumów, chociaż żyją i nurtują w myśleniu innych polityków, którzy nieraz przetwarzają je w swoje wynalazki. Dzieje się tak nie tylko przez tajemnicę charakterów, lecz i dlatego że Marek jest politykiem chrześcijańskim w społeczeństwie, które ma bardzo mętne pojęcie o tym, czym jest chrześcijaństwo w polityce.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">O uwarunkowaniach w uznaniu autorytetu Marka przez naszą rachityczną opinię katolicką pisałem - po Smoleńsku i po wyborach prezydenckich 2010 - w "srebrnym" numerze Christianitas. Podtrzymuję to.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Do Marka mam stosunek taki jak do starszego brata: duży respekt i podziw. Zawdzięczam mu zrozumienie tego, czym może być realna polityka konserwatywna (tak ją nazwijmy) w epoce absolutnej dominacji ideologii demokratycznej - a w zderzeniu z cywilizacją śmierci. W ten sposób stał się Marek osobą decydującą o stylu środowiska Christianitas w relacji do zagadnień polityki.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">A jednak nie we wszystkim się zgadzaliśmy. Przy tych okazjach odczułem, że Marek lubi dyskusję i wcale nie szuka ludzi bezmyślnie mu potakujących. Chociaż z drugiej strony - widziałem to nieraz - bardzo ceni prostą lojalność.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Z całą odpowiedzialnością i pamięcią o sądzie Bożym powiem, że nie poznałem - zawęźmy na wszelki wypadek: nie poznałem wśród osobistości życia publicznego - człowieka tak wielkiej prawości, i to w tym ciepłym stylu świętego Tomasza Morusa. Prawość nie zabezpiecza przed błędami, nie czyni nieomylnym - ale to jednak marka jakości moralnej. Dodam, że trudno by mi było wymienić wielu tak samo wrażliwych intelektualnie, zawsze gotowych do rozważenia argumentów stawianych dyskusji przez adwersarza. Ze świadomością, że nie wystarczy powtarzać standardy swego obozu ideowego, lecz konfrontować je z dzisiejszym światem.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Napisałem już rzeczy potężne - i bez obawy, że piszę na wyrost, dając się ponosić sile przyjaźni.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Raz jeden, przez półtora roku współpracowałem z Markiem blisko i na co dzień na jego własnym terenie pracy: gdy był on marszałkiem sejmu, a ja byłem jego doradcą, od października 2005 do maja 2007. Ubolewam, że nie potrafiłem dotrzymać mu kroku, gdy potrzeba było wytężyć wszystkie umiejętności międzyludzkiego kontaktu w perswazji na rzecz nowelizacji konstytucji RP, tej wzmacniającej ochronę życia. </span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Potem aż do dziś idziemy razem, ale już nie na wiele przydałem się akcji politycznej, którą przez cały czas uznaję za pierwszorzędnie ważną. Przepraszam, Marku.</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Tyle mniej więcej chciałem napisać od lat - lecz ciągle nie był to "właściwy czas". Nie są to jakieś wyszukane myśli, lecz po prostu kiedyś musiałem spełnić ten obowiązek.</span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-88337320813470936392015-03-28T21:05:00.001+01:002015-03-28T21:08:46.734+01:00Londyn, 1986, Żeromski<br />
Przyjechałem z kraju, który chciał być Polską, do miasta pełnego starych ludzi, którzy dawno temu walczyli o Polskę i dlatego nie mogli żyć w Polsce. Rozmawialiśmy o Polsce jak o mamie i narzeczonej.<br />
<br />
Polska, Polsce, polskość, Polsko, dla Polski. Boże coś Polskę.<br />
<br />
A wieczorem Proms'y, Anglicy, słomkowe kapelusze, Union Jack. Z mnóstwa gardeł "Rule Britannia!" Ze śmiechem, bez łez.<br />
<br />
<i><span style="background-color: white; color: #252525; font-family: inherit; line-height: 22.3999996185303px;"><a href="http://pl.wikisource.org/wiki/Na_pok%C5%82adzie" target="_blank">Na uboczu stało kilku młodych ludzi. Oblicza ich były bardzo smutne, a źrenice</a></span><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;"><a href="http://pl.wikisource.org/wiki/Na_pok%C5%82adzie" target="_blank"><span style="font-family: inherit;"> zasłonięte łzami</span></a><span style="font-family: sans-serif; font-size: 14px;">.</span></span></i>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-14709676431149224092015-03-25T22:40:00.001+01:002015-03-25T22:40:21.505+01:00Tato i z powrotem<p dir="ltr">Jestem przekonany, że życie każdego z nas jest określone w grubych 90 % przez czynniki wyjściowe. W tym przepotężnie przez wpływ domowy, domowe obecności i nieobecności; w tym potężnie przez genetykę i osobowość rodziców. </p>
<p dir="ltr">Mimo to pozostajemy wolni: te 10 % wykraczające poza ramy wyżej określone - to przecież nieraz sfera ogromna, nieraz są tam wielkie zwroty życiowe i w ogóle sporo zaskoczeń dla wszystkich. Trzeba naprawdę mnóstwo zręczności i szlachetności, żeby te 10 % wykorzystać i przyzwoicie zagospodarować.</p>
<p dir="ltr">Jednak w każdej chwili życia, w każdej decyzji i rozeznaniu startujemy z tych wcześniejszych 90 %. Czy są one nie-nasze? Ależ nasze! Czy są niewolą? Ależ są wolnością. Tylko że przez nie jesteśmy umieszczeni w wolności człowieka pojętego szerzej niż "ja"; w wolności jakiegoś "my". To wciąż jest wolność ludzka, choć mutująca w kolejnych piętrach pokoleń i domów, z materii urodzenia i decyzji.</p>
<p dir="ltr">Jako mężczyzna - urodzony i wychowywany w domu, w którym nie brakowało ojca - jestem więc tak bardzo moim ojcem. Chłopcy chcą robić to, co robi tata - choć obecność matki pozwala im to nieustannie ukrywać, naśladując "modus" matki, gdy potajemnie i nie do końca świadomie idą drogą wartości ojca.</p>
<p dir="ltr">Ile potrzeba lat, by chłopiec przestał się "przebierać" za mamę, aby w tajemnicy - też przed swoją dumą - naśladować ojca, tak często "niedoścignionego"? Pewnie tyle lat, że chłopiec już dawno jest mężczyzną. Pewnie tyle lat, że mężczyzna jest dawno ojcem.</p>
<p dir="ltr">Zresztą nasze ludzkie szczęście polega na tym, że syn stopi w swej osobowości nie tylko na chwilę, lecz na zawsze "substancję" wartości ojca ze "sposobem" życia matki (tak jak kobiety łączą ideał matki ze sposobem postępowania ojca). Nie jestesmy, nie musimy być jednowymiarowymi kopiami - nawet gdy pozostajemy "wiernym odbiciem". Nie jednego, lecz dwojga.</p>
<p dir="ltr">Mam pod pięćdziesiątkę - i nadszedł czas, by przestać się bawić w indiańskie podchody z Tatą. Tata ma powyżej lat 80 i chyba właśnie miałby ochotę bawić się w podchody bardziej niż kiedyś. Być może. Jednak mnie właśnie ta od dziesięcioleci przeczuwana chwila trzeźwego widzenia przeszkadza w kontynuowaniu chłopięcej gry - grają w nią ze mną moi synowie, właśnie to zauważyłem. Mają przed sobą wiele lat wyczerpującej rozgrywki.</p>
<p dir="ltr">Ale my, ale my, Tato, już nie musimy grać. Została nam miłość, Tato.<br><br></p>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-73410029004160469852015-03-16T16:28:00.000+01:002015-03-16T16:28:07.183+01:00To, co powinienem mówić i pisać zawsze na początku<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przez ważne lat dwadzieścia w moim życiu (czyli od pierwszych wykładów filozoficznych w 1987 do pisania monografii o scholastyce w 2007/08) moja uwaga była bardzo często, wręcz zawodowo skupiona na tym, jakie są istotne przyczyny i skąd coś pochodzi, jaką jest jego natura. Mam umysł trwale, powiedzmy, "odkształcony" w stronę czytania wszystkich obserwowanych zjawisk niejako od ich wnętrza. Szybko nudzą mnie obrazy, które nie wpuszczają mojego spojrzenia w głąb. Dotyczy to tekstów, filmów etc. Także wypowiedzi ustnych.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
"Koń jaki jest każden widzi". Gdy mam coś powiedzieć lub napisać, rzadko zajmuje mnie opisywanie "konia" - chcę oddać moim słuchaczom lub czytelnikom inną przysługę. Chętnie i cierpliwie poczekam w kolejce, aby wystąpić po kimś kto poświęca się pejzażom, poruszy wyobraźnię i uczucia barwami jasnymi lub ciemnymi, zachwyci lub przestraszy. Natomiast ja sam pejzażystą bywam rzadko. Opowiadam "dlaczego", "skąd", "w jakim celu". Żeby to opisać, muszę być maksymalnie trzeźwy w analizie i wnioskach. I raczej unikać niż szukać efektownych obrazów i skrótów myślowych.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jeśli zatem chcesz mnie posłuchać lub poczytać - miej baczenie: opowiem ci nie o strasznych burzach, ale o tym skąd biorą się burze. I może się okazać, że biorą się także z tego, co w twoim i moim sercu. Nie zawsze łatwo słuchać takie opowieści. Ale może dzięki nim czasami łatwiej zachować przyzwoitość w naszym rozbuchanym świecie?</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-80726343923313750202015-03-16T15:54:00.001+01:002015-03-16T15:54:38.556+01:00Dla zaniedbywanych Przyjaciół<br />
Z przeprosinami, że tak mało bywam. :)<br />
<br />
Wśród sympatycznych śpiewaków udało mi się rozpoznać moich współredaktorów z Christianitas.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/VLeyCX3Em-c/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/VLeyCX3Em-c?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
<br />Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-44779360088369968212015-03-16T15:35:00.003+01:002015-03-16T15:35:54.734+01:00Białe Miasto<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/q2TQLDA_ngw/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/q2TQLDA_ngw?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-45572451008634779002015-03-08T23:10:00.001+01:002015-03-09T11:10:16.509+01:00Ratują i zarażają<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Idę nadal tropem opowieści o benedyktynkach z Chełmna i Torunia w XVI-XVII wieku, piórem siostry Borkowskiej. Dzisiaj refleksja po lekturze rozdziału o Zofii Krowickiej. Dwie refleksje.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
1. Dzieje klasztorów mniszek pokazują, jak wiele zależało (i zależy) od wierności jednostek - tej samej, którą w danej chwili uznalibyśmy za jedynie upór, ślepotę, może i próbę przebicia muru głową. Np. klasztor w Toruniu przetrwał tylko dlatego, że w grupie tamtejszych benedyktynek była taka jedna, która nawet po przejściu wszystkich innych na luteranizm pozostała katoliczką i mniszką. I nie dała się wyprosić z klasztoru, stopniowo przejmowanego przez radę miejską. Ta ostatnia benedyktynka nie była ani najświętsza, ani najmądrzejsza, na pewno miała poważne braki w formacji etc. Ale to ona jedna wytrwała - i przeniosła płomień dalej, aż poszedł tam znowu jak iskry po ściernisku.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
2. A równocześnie: ta dzielna "ostatnia katoliczka" z klasztoru toruńskiego nie była przecież wolna od ambicji i ludzkich przywar. To także ona sprawiła, że gdy klasztor się odnowił, przyjmując nowicjuszki - tamtejsze mniszki zostały zarażone czymś w rodzaju poczucia wyższości i wieczną pretensją. Po prostu zaraziła je nieposłuszeństwem i rodzajem niechęci do matki Mortęskiej, rządzącej z Chełmna.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Czyż nie tak jest w życiu? Że bohaterowie w jednej sprawie bywają szkodnikami w sprawie innej?</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-20154142305474786152015-03-07T13:03:00.001+01:002015-03-07T14:29:38.124+01:00Czy myślicie, że tak było tylko kiedyś?<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Czytam w <i>Mniszkach </i>siostry Borkowskiej OSB, takie słowa o przełożonej klasztoru benedyktynek w Chełmnie, w roku 1556:</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
Gertruda ..., inteligentna ale samowolna, przejęła się nauką reformacji i pod jej wpływem prowadziła świadomą politykę stopniowego wyniszczenia klasztoru, rozdając wszelkie jego mienie, a zwłaszcza nie przyjmując nowicjuszek. Jest coś przerażającego w tym częstym wtedy zjawisku nienawiści, z jaką przechodzące na nową wiarę zakonnice starały się zniszczyć własne klasztory.</blockquote>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Tyle cytatu. I tylko dodam, że do tak rządzonego, wymierającego klasztoru Pan Bóg posłał klaryskę (!), która niemal siłą, a na pewno uporem wdarła się do środka i przeciwstawiła samozniszczeniu. W końcu i Gertruda wróciła do Wiary, a do klasztoru zaczęły przychodzić nowe powołania, włącznie z tą młodziutką Mortęską, która miała odnowić całą kongregację.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Tak bywa.</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-25264546523319688062015-03-06T15:14:00.001+01:002015-03-07T15:29:33.736+01:00Piękna pani, stara znajoma<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Odnalazłem ją na wystawie malarstwa Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym. W tłumie portretów różnych pań i panów, dzieci i młodzieży jest i ona: Zofia z Goetzów-Okocimskich Włodkowa. Filozofka, gorliwa, mądra katoliczka. Na portrecie: piękna pani. Z wachlarzem (czyżby japońskim?).</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-tko6Bw1jx38/VPm40q65UQI/AAAAAAAAG1I/gZikL5THy6Q/s1600/boznanska224.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-tko6Bw1jx38/VPm40q65UQI/AAAAAAAAG1I/gZikL5THy6Q/s1600/boznanska224.jpg" height="320" width="234"></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Za to słyszałem o niej, przed ćwierć wiekiem: spotkana u trapistów pod Cherbourgiem hrabina Cieńska wtajemniczała mnie m.in. w anegdoty o swej krakowskiej socjecie. Na cześć moich ówczesnych prac przekładowych ze św. Tomasza hrabina opowiedziała o swych bytnościach u Włodków: w pamięci utrwaliła się czcigodna mama koleżanki, Zosi; to ona dała językowi polskiemu pierwsze większe tłumaczenia dzieł Akwinaty: Summa contra gentiles, traktat o Bogu z Sumy Teologii. Zasłużona dama. A jej córka, Zofia (Zosia z opowiadań hrabiny C. i mojego Profesora), to jedna z najwybitniejszych polskich mediewistek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-45442762904279938252015-03-06T13:48:00.000+01:002015-03-06T13:56:35.540+01:00Po wczorajszym "Króle Learze" w Polskim<br />
Wklejam słowa ukochane:<br />
<br />
<i><span style="background-color: white;">Then poor Cordelia!</span><br style="background-color: white;" /><span style="background-color: white;">And yet not so; since, I am sure, my love's</span><br style="background-color: white;" /><span style="background-color: white;">More richer than my tongue.</span></i><br />
<a href="https://www.blogger.com/null" name="1.1.81" style="background-color: white;"><br /></a>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-sJpGoylOWsM/VPmh0zJZ28I/AAAAAAAAG04/ssUF6yqY9Fg/s1600/kroll_las_war_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-sJpGoylOWsM/VPmh0zJZ28I/AAAAAAAAG04/ssUF6yqY9Fg/s1600/kroll_las_war_01.jpg" height="222" width="320" /></a></div>
<a href="https://www.blogger.com/null" name="1.1.81" style="background-color: white;"><br /></a>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-42820586021711254302015-03-05T11:51:00.002+01:002015-03-05T11:51:11.301+01:00Dalsze kroki Tereski<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/VoIkkE67Iyo/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/VoIkkE67Iyo?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-29677611837791848422015-03-04T13:28:00.002+01:002015-03-06T13:35:38.282+01:00Non omnis putrescam<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">Myśli człowiek:
w proch się obrócę<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">A kiedy
mnie tu nie będzie, nastąpi rozkład. Numer mojej komórki zacznie objaśniać,
pewnie głosem porażonym żałobą, o swej nieaktualności - szybko zaktualizują się natomiast bazy danych dzwoniących wydawców telewizyjnych i telemarketerów, zasklepi się telekomunikacyjna rana; znajomi
jeszcze przez pewien czas będą błądzić w tę kompozycję cyfr, dotykać blizny. Pustka, nie ma,
patetycznie zostawić lub pragmatycznie usunąć z książki kontaktów - oto jest
pytanie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">Moje zobowiązania
finansowe zaczną wyć z niedokrwienia - zwłaszcza karta kredytowa szybko postawi szereg
terminów ostatecznych biednym ludziom krzątającym się w doczesności. Będą
reanimacje i chwilowe przywrócenie płynności na rachunkach, aż do szczęśliwych likwidacji,
wbrew nowym zachętom. Nie wiem jak sobie poradzi w tym spóźniony i sapiący
przelew zaległego honorarium dwieście trzydzieści pięć złotych?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">Rozkład
tkanki: wyrejestrowanie z tak wielu różnych rejestrów! Opór stawiany przez tak
wiele kodów i haseł nie przekazanych w porę!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">I ten brak życia
na łolu, w ostatnim czasie nie zanotowaliśmy żadnej twojej aktywności,
przypomnij się swoim friendom, powiedz co czujesz. Na darmo. Pustka, może
jakieś robaki rozniosą profil, siejąc zgniliznę? Ktoś jednak wcześniej napisze wirtualną klepsydrę: umarł, +<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: left;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 130%; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;">Przetrwa żelazna
konstrukcja ksiąg wieczystych, kościec, wciąż w szafach: urodzony, baptizatus,
bierzmowanie, matrimonium, związek zawarł. To ostatnie mocniejsze niż fakt, a słabsze niż więź. Dojdzie kartka nowa, odpisy dostanie rodzina, ubezpieczenie obejmie lub nie obejmie. </span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 130%; mso-bidi-font-size: 10.0pt;"><o:p></o:p></span></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; line-height: 20.7999992370605px;">Non omnis putrescam. Koncert na cztery ręce zabrzmi jasno, życie młode, novellae olivarum, wypuszczone w kosmos będzie biegło kilkoma ścieżkami przez lat może i kilkadziesiąt, aż samo wyda życie nowe i pójdzie też stąd. Ponadto kilka książek, trochę więcej tekstów pomniejszych - powiszą, powiszą, przy niektórych zarumieni się jeszcze twarz gorliwego poszukiwacza. Szeptana będzie modlitwa ratunkowa, którą miałem pod piórem. </span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 20.7999992370605px;"><br /></span>
<span style="line-height: 20.7999992370605px;">Ci, którzy nienawidzili lub pogardzali, zostaną z tym (gdyż nienawidzi się i pogardza postaciami, a te pozostają niezmiennie nawet gdy wychodzi spod nich zmęczona osoba). Tym bardziej ci, którzy byli obojętni. Tym, którzy kochali, pociągnę nić do labiryntu, sam pełen nadziei, że Aniołowie poprowadzą mnie z nią in paradisum, choćby i po przykrych purgacjach. </span></span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 130%;"><br /></span>
<span style="line-height: 130%;">Myśli człowiek: w proch się obrócę; niech ten proch nie zbrudzi tych, na których opadnie. Myśli człowiek: Zbawca mój żyje, będę błogosławił Boga w krainie żyjących.</span></span></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-64182570753287535182015-02-28T12:34:00.002+01:002015-02-28T13:06:57.365+01:00Lewiatan<div style="text-align: justify;">
U Zwiagincewa Lewiatan pożera wszystko: nie tylko dom i człowieka podobnego do Hioba, ale i - w scenie z księdzem - samą opowieść o Hiobie (zostaje ona niejako użyta przeciw "Hiobowi", wcześniej sprowadzona do prostej budującej przypowieści, właśnie w stylu "przyjaciół Hioba").</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Lewiatan" jest tym bardziej opowieścią o Hiobie - tylko że w kadrze ujęto to, co jest tam "w środku", bez wstępu i bez zakończenia. A Bóg jest ukryty. I zakryty.<br />
<br />
Mimo to zostaje tylko On. W zderzeniu z lewiatanem zawodzi prawnik, człowiek "wierzący tylko faktom": nie przeszkodził lewiatanowi, a zranił ufającego mu Hioba, uruchomił jego klęskę. Z drugiej strony: władyka, człowiek mówiący słowami Boga używa ich, by osłonić i wzmocnić nawet zbrodnię, przemienia prawdę o mocy Ducha w zachętę do zmobilizowania "poweru".<br />
<br />
Wielki finał, niedziela w cerkwi. Słowa o Prawdzie, o <i>Istinie</i> - one pozostają niewinne, płyną wbrew intencjom głupców: popychają od wewnątrz władykę, by w swym nauczaniu zaprzeczył swemu wyrażonemu wcześniej przekonaniu, że Bóg przejawia się głównie przez moc; nie, znakiem Boga jest prawda. Kłamstwa nie obłaskawiają Ikony - chociaż oglądamy właśnie jak władyka używa Prawdy, by dać kredyt kłamstwu. Trzeba by jednak wiedzieć: "Słów ich słuchajcie, ale uczynków ich nie naśladujcie". Nie wie zapewne aparatczyk, jak straszną prawdę przypomina swojemu synkowi: "Bóg widzi wszystko".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzeć ten film jednego dnia, a następnego przeczytać o zastrzeleniu Niemcowa - oto opatrznościowy "montaż".</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-87780103754061787252015-02-27T12:57:00.001+01:002015-02-28T11:45:44.659+01:00Przywyk odwykniętego<div style="text-align: justify;">
Przez wiele miesięcy nie napisałem ani jednego tekstu publicystycznego, ani jednej szerszej wypowiedzi o aktualnych sprawach publicznych. W tym czasie jedynie wpisy na facebooku, również rzadsze niż kiedyś, oraz zupełnie innej natury prace autorskie (książka-album o Księdzu Jerzym, prace nad koncepcją edukacji klasycznej dla Kolegium Św. Benedykta itp.).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu stare zobowiązanie zmusiło mnie do napisania znowu tekstu "do druku". Drobne 10 tysięcy znaków, o sprawach znanych mi od podszewki i nieraz - choć w innych aspektach - opisywanych przed laty...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedziałem godzinami przed pustym ekranem. Potem kolejne godziny przed ekranem z wrzuconymi czterema banalnymi zdaniami, które miały mi ułatwić pójście dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nigdzie dalej nie chciało mi się iść - zniechęcały do tego banalne zdania. Próbowałem więc wykpić się jakimś recyklingiem: może coś napisane dawniej dałoby się, hmm, zaktualizować?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dało się, jak na złość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zacząłem stukać. Litera po literze, słowo po słowie, Najpierw wszystko bolało, jak "w mięśniach i kościach" dawno nie używanych nóg. Po dwóch, trzech akapitach zaczęła jednak gdzieś w tle "grać muzyka". Ta "muzyka" doprowadziła szczęśliwie do końca tej krótkiej autorskiej przechadzki - na której końcu brzmiała już mocniej niż protest "mięśni".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postawiłem kropkę, tekst wysłałem. Odetchnąłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze nie ciągnie mnie do następnego spaceru. Za mało wiosny.</div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-63516465007675422132014-05-30T19:56:00.003+02:002014-05-30T19:56:56.435+02:00Nowa platforma dla "Christianitas"<br />
<br />
<br /><br />Miesiąc temu uruchomiliśmy nasz nowy portal: <a href="http://christianitas.org/">christianitas.org</a>. W ten sposób otwiera się nowy etap w już blisko piętnastoletniej historii „Christianitas”. Konynuując misję ośrodka opiniotwórczego, zdolnego do podawania diagnoz sięgających do podstaw opisywanych zjawisk – chcemy równocześnie być obecni z naszym głosem codziennie, reagując także na zagadnienia bieżące. Odtąd wszystko, co publikujemy, będzie można znaleźć pod tym jednym adresem internetowym – czytając zarówno aktualną publicystykę, jak i zapoznając się sukcesywnie z materiałami kolejnych wydań „Christianitas”, jeszcze zanim będą one dostępne także w wersji papierowej. Portal <a href="http://christianitas.org/">christianitas.org</a> nie jest zatem czymś dodanym do dotychczasowej działalności – jest on obecnie główną platformą, na której będziemy prezentowali nasze idee i działania.<br /><br />Są rzeczy, które nigdy się nie zmieniają. Dla naszego środowiska jest to przywiązanie do liturgicznej tradycji łacińskiej jako reguły wiary i duchowości, przeświadczenie, że „rozumna służba Boża” jest jedynym ratunkiem dla umysłów i społeczeństw, a także pewność, że prawdziwe chrześcijaństwo nigdy nie przestaje istnieć w Kościele rządzonym przez Piotra oraz zawsze zmierza do tworzenia w tym świecie cywilizacji sprzyjającej normalnemu życiu i nadprzyrodzonemu zbawieniu.<br /><br />Od kilkunastu lat próbujemy w konkretnych sytuacjach wyciągać wnioski z tych niezmienników. Nadal nie mamy przy tym tyle szacunku dla środowiskowych konformizmów i mitów, ile chcemy go mieć zawsze wobec bliźnich. Nadal interesują nas bardziej racje niż emocje. Nadal chcemy być bardziej wdzięcznymi dłużnikami Tradycji niż jej bojówkarzami. <br /><br />Podobno w świecie współczesnym na uwagę zapracowuje się jedynie przez przetwarzanie swego głosu w histeryczny krzyk. Tego się jednak po nas nie spodziewajcie, ani w wersji budzenia lęku przed wszechobecnym złem; ani w wersji nieustannego podniecenia prawdziwymi i rzekomymi upadkami autorytetów parafialnych i wyższych; ani oczywiście w wersji ślepej ufności, że każdy powiew światowego wiatru to natchnienie Ducha Świętego.<br /><br /><br />Mówi w swojej regule święty Benedykt, aby zawsze chętnie słuchać nauk „prawowiernych katolickich Ojców” – a nie być chętnym do detalicznego rozprawiania o upadkach ludzkich. To nasze natchnienie.Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-80442261734468512342013-12-30T10:52:00.001+01:002013-12-30T10:52:30.944+01:00Filozofia do Boecjusza<p dir=ltr>"...naszym prawdziwym powołaniem jest nie podobać się ludziom złym" (De consolatione philosophiae, 3)</p>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-50508804079624510872013-03-14T00:02:00.001+01:002013-03-14T00:02:08.878+01:00Extra omnes (tekst sprzed białego dymu)<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Ten tekst napisałem dzisiaj, na kilka godzin przed białym dymem. Niech pozostanie świadectwem myśli, które snułem zanim okazało się, że Opatrzność przyniosła nam kolejne zaskoczenie.</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wbrew naszym ludzkim skojarzeniom, wezwanie „Extra omnes –
Wszyscy na zewnątrz”, wypowiadane jako ostateczne hasło do rozpoczęcia
konklawe, nie ma w sobie nic ze szczekliwej komendy lub brutalnego „wypraszania
z sali”. Jest natomiast konkretne i trzeźwe jak cały obrządek rzymski – który
właśnie w taki sposób otacza troską największe tajemnice wiary.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Kiedy więc we wtorek 12 marca po owym <i>Extra omnes</i>, wypowiedzianym przez nieocenionego Don Guido
Mariniego, opuszczali Kaplicę Sykstyńską wszyscy, którzy – jak i my – nie muszą
tam być – i kiedy zamykano za nimi drzwi, zadumałem się przez chwilę właśnie
nad tym: na progu jakiej tajemnicy stanęły te słowa?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nie jest to tajemnica spektakularna – nie musimy jej
ubarwiać obrazkami z unoszącą się nad głowami kardynałów gołąbką Ducha Świętego,
przymuszającą ludzi do „wyboru najlepszego”. Nie ma tu magii<i> </i>– choć jest misterium.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">W całej rzece komentarzy poprzedzających konklawe moją uwagę
i zupełnie szczególną wdzięczność wzbudził skromny wpis fejsbukowy Piotra J.
Ochwała, skądinąd znanego skandalizatora z Kroniki Novus Ordo: kogokolwiek
wybiorą, będzie dobrze. Ten komentarzyk – pochodzący w sumie od kogoś, kto
wedle ludzkiej logiki powinien teraz raczej marzyć i drżeć, rozrywany myślami o
walce modernistów i konserwatystów – zderzył mi się wczoraj z bliźniaczo
niepodobną uwagą Jarosława Makowskiego, teologa z think-tanku PO: kogokolwiek
wybiorą, nic to nie zmieni. Zaufanie Ochwała i defetyzm Makowskiego wyznaczyły
mi linię podziału między tymi, którzy chcą być wewnątrz, i tymi, którzy wolą
być „extra”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy Ochwał mówi „tak czy siak, będzie dobrze”, wierzy
bardziej w misję niż w człowieka; wierzy w to, że ramy tworzą papieża. Gdy
Makowski mówi „tak czy inaczej, nic się nie zmieni”, wyraża żal, że żaden z
wybranych nie zmieni urzędu i nie przedefiniuje misji. W tym zderzeniu skrótów
myślowych jestem po stronie Ochwała. Jednak nie chcę pozostać przy skrócie
myślowym – prawdę mówiąc, za dużo ich mamy w naszych debatach kościelnych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nie trzeba być naiwnym, żeby być wierzącym. Chcielibyśmy,
żeby papieżem zawsze zostawał ktoś o solidnej posturze duchowej, o mocnym
zmyśle wiary, o umiejętności prowadzenia dusz. Osobiste przymioty kandydata –
tym bardziej kandydata wybranego – nie są sprawą zupełnie drugorzędną. Znam
nazwiska tych, którzy – według mojej ludzkiej rachuby świeckiego katolika –
zdają się być najbardziej predysponowani do udźwignięcia i wypełniania posługi
Piotrowej: bycia zastępcą Chrystusa na ziemi. Tym razem odsuwam nazwiska „ludzi
idei”, mistrzów intelektu, wymownych retorów czy nawet pobożnych „wzorów”.
Szukam kogoś kto łączyłby głęboką prostotę Benedykta XVI z mocą stanięcia w
centrum i możnością realnego przejęcia sterów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Jednak nawet wtedy gdy zaczynają nas wciągać podobne
kalkulacje – lub co gorsza: zupełnie świeckie „obliczanie głosów” i <i>papa toto</i> – powinniśmy nie tracić z oczu
tej właściwej tajemnicy: że nie znamy tego nowego papieża dopóki on sam nie
przejdzie przez ten odmieniający go proces przyjęcia urzędu; także on sam, wybrany,
pozna siebie jako papieża dopiero wtedy. Najpierw w słynnej „sali łez”, gdzie
przybierze białą sutannę; potem w pierwszym spotkaniu z wiernymi; we Mszy
intronizacyjnej i w homagium kardynałów… Będzie się rodził papieżem, wskazany
do tego z dala od zgiełku, w środku liturgicznej akcji, którą w istocie jest
konklawe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wybrany – po przyjęciu tego wyboru ludzką wolą <i>Deo adiuvante </i>– otrzyma nie tylko misję,
ale i łaskę stanu. Rzecz jasna: nie musi dać się nią ukształtować. A jednak
łaska Boża jest podstępna i silniejsza niż ludzkie opory. Tak wierzymy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Myślę, że tym razem konklawowe <i>Extra omnes </i>ma jeszcze inne brzmienie – jest wezwaniem do skupienia
przekraczającego dni wyboru papieża. Kościół skupiony w tych dniach na swoim
widomym i niezastąpionym znaku jedności, będzie musiał następnie wraz z tymże
widomym znakiem w Rzymie skupić uwagę jeszcze bardziej na „tym, co jedynie
konieczne”. Do tego przecież prowadził nas Benedykt XVI – i nie dlatego, że tak
sobie umyślił, ale dlatego, że chrześcijaństwo rozproszone na „wielu rzeczach”
i rozkapryszone jak Marta w swym gorszym dniu – nie umie słuchać Pana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">I wydaje się, że mimo wysiłków Benedykta, wspólnota Kościoła
nie usłyszała jeszcze tych rzeczy najważniejszych, nie przejęła się ich
prymatem: że bez świętości w liturgii nie będzie żadnej odnowy; że bez
świadomości, iż największym darem jest przekazanie wiary, nie będzie braterstwa
i dialogu; że bez zdolności do pozbywania się „bogactw” dobrych układów z
systemem świeckim będzie się coraz bardziej traciło prawdziwe bogactwo
Kościoła: wiernych; że bez oczyszczenia z brudu i oportunizmu nie da się głosić
Ewangelii prostym i ubogim; że bez udziału w walce o respektowanie praw
naturalnych zostawia się bezbronnymi tych, których należy chronić najbardziej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Kilkadziesiąt lat temu praktyka reformy zdawała się odwracać
te zależności – choć wychwycił je Sobór Watykański II. Pozwalając na zamianę
„Soboru Ojców” w to, co dyktował Kościołowi „Sobór mediów”, dopuszczono do
tego, iż zaczęliśmy myśleć coś przeciwnego do prawdy: że to odnowa stworzy
liturgię; że to braterstwo i dialog dadzą wiarę; że pozbycie się mas „słabo
wierzących” oczyści Kościół z formalizmu i rutyny; że prostych obraża piękno i
mądrość, a ubogich – bogactwo ołtarzy; że słabym nie potrzeba przykładu dobrych
praw. A jest odwrotnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy zatem kardynałowie i wybrany nowy papież opuszczą już
Kaplicę Sykstyńską, gdy na Placu Świętego Piotra zabrzmi radosne <i>Habemus Papam!</i>, słowa z początku
konklawe powinny brzmieć dalej, już w innym znaczeniu: <i>Extra omnes – </i>czyli: wystawcie na zewnątrz wszystko, co przeszkadza
widzieć prosto i słyszeć wyraźnie.</span><o:p></o:p></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-24555117065977259612012-01-03T09:33:00.003+01:002012-01-03T10:27:41.727+01:00Na marginesie 50-lecia Vaticanum II<div><div style="text-align: justify;"><b id="internal-source-marker_0.16861064289696515"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">50-lecie II Soboru Watykańskiego przyniosło <a href="http://opusdei.pl/art.php?p=46353">Interesujący artykuł prałata Fernando Ocáriza</a> - znanego głównie jako wikariusz generalny Opus Dei, ale w tym wypadku piszący jako teolog, zaangażowany w rozmowach z FSSPX. Bardzo trzeźwo przedstawił sprawę "duszpasterskości" ostatniego soboru. Wszystkich problemów to nie rozwiązuje, ale trochę nas wyprowadza z dialektyki w stylu "jak nie dogmatyczny, to wszystko wolno".</span></span></b></div><span id="internal-source-marker_0.16861064289696515"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="font-family: inherit; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; white-space: pre-wrap;">Z problemem Soboru<a href="http://disputationes-theologicae.blogspot.com/2011/12/mons-gherardini-sullimportanza-e-i.html"> zmierzył się też prałat Brunero Gherardini</a> i nie daje spokoju - tym, którzy uznaliby, że niedawno ks. Ocariz "wyjaśnił wszystko" na temat rangi Vaticanum II. Ks. Gherardini wierci dziurę w brzuchu zadowolonemu olbrzymowi "słusznej opinii" - słusznie, jak każdy teolog godny tej nazwy.</span></div><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Nie musilismy też długo czekać na <a href="http://news.fsspx.pl/?p=197">odpowiedź uczestnika tych samych rozmów z drugiej strony</a> - Ks. Jean-Michel Gleize z FSSPX. Powiem najpierw, że zdecydowanie wolę sytuację, gdy FSSPX operuje analizą (niż antysoborową politgramotą) i argumentuje jakoś subtelniej - jak tym razem. A jednak wydaje mi się, że całe powodzenie swego wywodu ks. Gleize zawdzięcza wyjściowemu i wszechobecnemu uproszczeniu: uznał, że Benedyktowa "jedność podmiotu" jest czymś obok lub zamiast "jedności przedmiotu". Ale może jest inaczej - i może gdy Kościół pojmuje siebie jako jeden podmiot w dziejach, obejmuje to także jedność przedmiotu, czyli jedność wiary - bo ona jest owym kręgosłupem jednego podmiotu? I w ten sposób zachowuje także zdolność adaptowania swych niezmiennych zasad do zmiennych sytuacji (mam wrażenie, że w ujęciu FSSPX Tradycja przypomina taki kartezjański twór, który się automatycznie sam "podstawia" w każdej sytuacji, jak w równaniu).</span></div></span><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ks. Gleize zdaje się wychodzić z założeń tomistycznych. Jednak to jest taki udawany “św. Tomasz”, w którym jest więcej racjonalizmu Kartezjusza (zupełnie jak w podręcznikach, z których zapewne uczył się w FSSPX): króluje wyobrażenie, że żeby coś było "niezmienne", musi być czymś w rodzaju jednoznacznego i płaskiego iksa. O sztucznym przeciwstawieniu "jedności podmiotu" i "jedności przedmiotu" nawet i wstyd mówić, zwłaszcza w odniesieniu do Kościoła, w przypadku którego jedno i drugie jest niezrozdzielne. Rozumiem FSSPX, gdy domaga się bezpiecznych, komunikatywnych formuł katechizmowych - nie rozumiem, gdy domaga się, aby całe nauczanie Kościoła przybrało postać katechizmu kard. Gasparriego.</span></div></span><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Dorzucając teraz swoje trzy grosze, powiedziałbym, że nie ma jednego “problemu Vaticanum II” - jest ich kilka, niesprowadzalnych do siebie: 1) problem z dopuszczalną nowością nauczania (zawsze treści "nowe" nastręczają trudności - i nie jest to każdorazowo wina soborów etc.); 2) problem z tym, że w niektórych przypadkach nowe elementy nauczania wyrażono w języku albo obojętnym względem dotychczasowej Tradycji, albo prowokacyjnym wobec niej (to także kwestia obiektywnych trudności, ale i towarzyszącej Soborowi atmosfery "przełomu"); 3) i w końcu - uwzględnijmy to, choć bez przesady w rozmiarach tego zjawiska - problem realnej otwartości niektórych formuł na błędne koncepcje teologiczne, niekiedy wyznawane przez aktywnych soborowych ekspertów (nie można zaprzeczyć, że są takie passusy, które dają się interpretować zupełnie niekatolicko - ale z drugiej strony naturalna postawa katolicka powinna tu polegać na obronie własnej linii kościelnej dokumentu, a nie interpretacji narzucanej mu przez jakiegoś teologa mającego poczucie własności względem dokumentów). W przypadku 1) należy się uczyć z pokorą, w przypadku 2) i 3) podjąć wysiłek budowania objaśnień oficjalnych. Tyle jeśli chodzi o dokumenty.</span></div></span><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Nie będę tu ani starał się być na siłę oryginalny, ani nie będę próbował się sztucznie odróżnić od opinii wyrażanych np. w Bractwie Św. Piusa X - bo mi na różnieniu się z FSSPX nie zależy. Mam jednak wrażenie, że występuje w tym środowisku tendencja do 1) mieszania tych trzech przypadków w jeden "problem Vaticanum II" (czyli że np. byliby skłonni do wycięcia "w imię Tradycji" także tych odrośli Tradycji, których by nie znaleźli w Magisterium wcześniejszym, choć nie są one w żadnym razie kontradyktoryjne z Tradycją - to jest choćby przykład "subsistit in"); 2) ich podejście jest takie, że tam, gdzie natykamy się w dokumentach Soboru na poważne kłopoty interpretacyjne, należy po prostu zdezawuować Sobór - co dla mnie jest sygnałem ducha anarchicznego majsterkowiczostwa; Kościół nie powinien być szantażowany na zasadzie: "pogodzimy się, ale odwołajcie Sobór" - to raczej widzący trudności teologowie i biskupi powinni przyłożyć rękę do tego, aby te trudne miejsca zyskały poprawki, jednak bez wylewania dziecka z kąpielą.</span></div></span><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Kiedy FSSPX porównuje dokumenty ostatniego Soboru z dawnymi, podkreśla “klarowność” tych dawniejszych, oraz “wieloznaczność” tych soborowych. Abstrahując od tego, że “klarowność” bywa też zasługą upływu lat (w trakcie których coś się “jak figa ucukruje, jak tytuń uleży”), problem polega również na odmiennej celowości porównywanych dokumentów: np. </span><span style="font-family: inherit; font-style: italic; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Pascendi</span><span style="font-family: inherit; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> św. Piusa X nie ma żadnego innego celu niż "ochrona przed błędami" - ale to jest tylko jeden z aspektów Ewangelii, prawdopodobnie nie najważniejszy. Te ważniejsze - np. głoszenie Ewangelii "wszystkim narodom" - wymagają więcej odwagi mierzenia się z życiem - a więc pewnie i sformułowań niekiedy tak nowych jak orzeczenia dawnych, starożytnych soborów, które ze swobodą sięgały do słów, których nie było początkowo w kanonie. </span></div></span><span style="vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></span><span style="font-family: inherit; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ponadto wciąż ta sama uwaga: w przypadku sformułowań niedoskonałych etc. należy bronić intencji Kościoła, to naturalna postawa - zgodna z najgłębszą intuicją Odkupienia: tam, gdzie zdarzyło się potknięcie, tam należy ratować pierwotną intencję, a nie ogłaszać herezję; raczej więc “zbawić” (tekst Kościoła) niż “potępić” (tekst Kościoła).</span></div></span></span></div>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-3968476500941157732011-09-25T20:31:00.000+02:002011-09-25T20:31:06.980+02:00Mundet et muniat (XV tydzień po Zesłaniu Ducha Świętego)<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Przeznaczona w starszej formie rytu rzymskiego na XV
Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego kolekta brzmi w oryginale:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;">
<i><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span lang="EN-US">Ecclesiam tuam,
Domine, miseratio continuata mundet et muniat : et quia sine te non potest salva
consistere; tuo semper munere gubernetur. </span>Per Dominum.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Co przetłumaczymy na polski następująco:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Panie, niech ciągłe zmiłowanie
oczyszcza i wzmacnia Twój Kościół; a ponieważ bez Ciebie nie może trwać
zachowany od zepsucia, niech będzie rządzony zawsze Twoim darem. Przez Pana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Niesłychanie bogata jest ta starożytna oracja, obecna po kolei
we wszystkich głównych źródłach liturgii rzymskiej – i występująca także w
mszale Pawła VI, choć tam relegowana na poniedziałek w trzecim tygodniu
Wielkiego Postu. To, co w wielu innych modlitwach opisuje jednostkową kondycję
chrześcijanina – chrześcijanina w świecie – zostało tutaj odsłonięte jako rdzeń
nauki o Kościele, o Kościele w świecie: zawsze jest to rozwinięcie nauki o
Łasce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Przypomniano nam, w środku tej kolekty, że zachowanie
Kościoła od zepsucia jest proporcjonalne do obecności w nim Jezusa. Ta logika
nie jest dla nas zaskakująca – znamy ją z katechizmu. A jednak jak często
trzeba o tym przypominać! Podmiot modlitwy – kościelne „my”, przemawiające
równocześnie mocą Objawienia i doświadczeniem wieków – dobiera tu słowa bardzo
starannie: nie chodzi mu jedynie o to, że Kościół potrzebuje towarzystwa
Jezusa, Jego bliskości, poufałości z Nim – jako warunek wewnętrznego zdrowia,
spójności, niezepsucia przedstawione zostaje coś, co wyrażono w koniunktiwie <i>gubernet</i>. Słowo niemal techniczne – z obszaru
techniki spraw społecznych: zarządzanie. „Niech rządzi”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Kto ma rządzić? A może co ma rządzić? Błagalny imperatyw tej
modlitwy domaga się od Boga, aby Kościół był „zawsze rządzony Twoim darem”. To
ostatnie słowo oddano w oryginale jako <i>munus</i>.
Słownikowo tłumaczy się je dość różnie: danina, powinność, urząd (<i>munus Petrinum – </i>„posługa Piotrowa”!),
dar, ofiara, przysługa… Słowo z jednej strony mające w sobie ciężar bardzo
materialny, słowo „mocne” – ale równocześnie uskrzydlone bezinteresownością czy
poświęceniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W kontekście chrześcijańskiej religijności tłumaczymy często
<i>munus </i>jako: Łaska. Czy to Łaska ma
rządzić Kościołem? Oczywiście jest to poprawne zdanie. A jednak tym razem
powiedzmy inaczej: <i>munus </i>to dar. „Niech
Kościołem rządzi zawsze Twój dar”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">A Dar to Osoba – gdyż Dar to jedno z imion należących do
Trzeciej Osoby Boskiej: Ducha, Świętego, Daru. Niech zawsze Twój Kościół,
Panie, będzie rządzony Duchem Świętym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">To bardzo składne, że w środku okresu „po Zesłaniu Ducha
Świętego” modlimy się o nieustanne rządy Daru (danego w Pięćdziesiątnicę) w Kościele
(objawionym tegoż dnia).<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wróćmy teraz do pierwszej frazy: niech ciągłe zmiłowanie oczyszcza
i wzmacnia Twój Kościół. Nauczono już nas w innej modlitwie, że zmiłowanie to
najmocniejsze objawienie Bożej wszechmocy. Co ma ono sprawiać na co dzień w Kościele?
Połączenie dwóch oczekiwanych skutków jest znamienne: <i>mundet et muniat</i>, „niech oczyszcza i wzmacnia”. To ostatnie
nieprzypadkowo kojarzy, w oryginale, obwarowanie lub zgoła wyposażenie w
amunicję: w Kościele Bożym powinno być coś z <i>acies bene ordinata</i>, co nasi przodkowie tłumaczyli jako „obóz w
szyku zbrojny”. Lecz do tego dochodzi słowo o koniecznym oczyszczeniu, bez
którego obwarowanie staje się zaraz redutą obrony interesów i kolegów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Starożytna modlitwa mówi nam wciąż bardzo wiele o Kościele,
w którym żyjemy. Prosi o coś, co także dziś uznamy za pierwszorzędnie ważne: o
Kościół równocześnie silny objawioną mu Prawdą dla świata i gruntownie
przekonany o konieczności swego własnego oczyszczenia.</span><o:p></o:p></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-56204178866165571072011-09-23T15:05:00.001+02:002014-10-15T00:52:08.192+02:00Nie po drodze (w dialogu z Wiśniewską)<span class="Apple-style-span" style="background-color: white;"></span><br />
<div style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font: normal normal normal 13px/19px Georgia, 'Times New Roman', 'Bitstream Charter', Times, serif; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0.6em; padding-left: 0.6em; padding-right: 0.6em; padding-top: 0.6em;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Powiedzieli mi dzisiaj znajomi, że w „Gazecie Wyborczej” p. <a href="http://wyborcza.pl/1,75478,10338668,Kaczynski_wazniejszy_niz_zycie_poczete.html" mce_href="http://wyborcza.pl/1,75478,10338668,Kaczynski_wazniejszy_niz_zycie_poczete.html" target="_blank" title="Wiśniewska: Kaczyński ważniejszy niż życie poczęte">Katarzyna Wiśniewska pochyla się </a>nad moim „ultrakatolickim” (jej ulubiony wobec mnie przymiotnik) poglądem, że ochrona życia nienarodzonych potrzebuje skutecznej polityki. Sprawdziłem w Internecie: rzeczywiście tak jest. Pani Wiśniewska pochyla się nade mną, ponieważ nadarzyła się gratka i można zdemaskować obłudę katolickich sojuszników PiSu: Wiśniewska stwierdza nie bez zadowolenia, że gotowi są zamilczeć sprawę ochrony życia, jeśli to szkodzi wyborczym interesom partii.</span></div>
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">
<div style="text-align: justify;">
Tę obłudę lub małoduszność krytykuję od lat, lecz nie o tym chcę w tej chwili mówić. Podobnie, nie ukrywam, że martwi mnie postępowanie mediów skądinąd tak zasłużonych na swoim terenie jak tygodnik „Niedziela”, na którego łamach od lat, z pewnymi przerwami, publikuję. Jednak w tych wszystkich sprawach nie szukam sojuszników takich jak p. Wiśniewska, a jej ustawianie się tutaj w roli arbitra elegancji uważam za perwersyjne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ z tekstu w „GW” można by odnieść wrażenie, że <a href="http://www.christianitas.org/news/milcarek-absencja-czyli-nieskutecznosc/" mce_href="http://pismo.christianitas.pl/2011/09/milcarek-absencja-czyli-nieskutecznosc/" target="_blank" title="Milcarek: Absencja, czyli nieskuteczność">mój artykuł</a> – odsunięty ze względów „wyborczych” przez katolicki tygodnik – był jakimś jednostronnym uderzeniem w PiS, śpieszę wyjaśnić, że każdy w nim otrzymał swoje: Platforma – czerwoną kartkę za dyscyplinę proaborcyjną, niektórzy posłowie PO – plusa za osobistą odwagę, głosujący posłowie PiSu – plusa za dobre głosowanie, a kierownictwo PiS – duży minus za dopuszczenie do dużej absencji klubu w tym niezwykle ważnym głosowaniu. W którym zamiast radykalizmu postaw należało zadbać o skuteczność polityczną. Rzecz jasna, więcej się oczekuje po partii zbierającej dziś poparcie także elektoratu konserwatywno-katolickiego niż po partii z „ziomalami” Nergala – stąd oczywista asymetria moich oczekiwań i większe wymagania od PiSu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Wiśniewskiej nie interesuje oczywiście moje żądanie skutecznej polityki dla cywilizacji życia – chyba jako zagrożenie, które po raz nie wiem który napiętnował ostatnio <a href="http://wyborcza.pl/1,76842,10304953,Wybierz_sobie_Adama.html" mce_href="http://wyborcza.pl/1,76842,10304953,Wybierz_sobie_Adama.html" title="Michnik ostrzega Kościół przed Jurkiem">w swoim komentarzu Adam Michnik</a>, zaniepokojony wsparciem ludzi Kościoła dla, jak rzekł cytowany tam abp Michalik, „partii niekoniecznie silnych liczbowo, ale wiarygodnych” i ostrzegając imiennie przed Markiem Jurkiem, który – o horrendum – jest za „zakazem aborcji nawet w wypadku gwałtu”.</div>
<div style="text-align: justify;">
Polskę zamieszkują ludzie o różnych poglądach. I na pewno różnię się fundamentalnie w poglądach z p. Wiśniewską. Jednak podobno jesteśmy oboje dziećmi jednego Kościoła – i dlatego w ubiegłym roku, gdy trafiło się, iż z p. Wiśniewską występowaliśmy w jednym<a href="http://www.kik.waw.pl/wydarzenia/wydarzenia/2010/luty-2010/polskie-katolicyzmy-szkice-do-mapy-ideowej" mce_href="http://www.kik.waw.pl/wydarzenia/wydarzenia/2010/luty-2010/polskie-katolicyzmy-szkice-do-mapy-ideowej" target="_blank"> panelu w warszawskim KIKu</a>, pozwoliłem sobie zapytać ją publicznie, jak godzi wymogi chrześcijańskiego sumienia z funkcją redaktora gazety, która w ramach tzw. sprawy „Agaty” swoją upartą kampanią doprowadziła do tego, że jedno dziecko zabiło, mimo rozterek, drugie dziecko, nienarodzone (przypomnijmy też: z wydatną pomocą p. minister Kopacz). Odpowiedzi na to pytanie od p. Wiśniewskiej nie otrzymałem, ponieważ jeden z uczestników tamtego panelu, p. Marek Zając, zagroził, że na znak protestu przeciw mojemu pytaniu opuści salę. Ja jednak to pytanie podtrzymuję, a sumienie pojmuję jako miejsce uzasadnień moralnych, a nie <i>carte blanche</i> na wygodę bycia "prywatnym katolikiem".</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiem, że p. <a href="http://wyborcza.pl/1,76842,7555295,Kokosowa_teologia.html" mce_href="http://wyborcza.pl/1,76842,7555295,Kokosowa_teologia.html" target="_blank" title="Kokosowa teologia">Wiśniewska uważa</a> – dawała temu wyraz publicznie – iż <a href="http://www.rp.pl/artykul/153552.html" mce_href="http://www.rp.pl/artykul/153552.html" target="_blank" title="Milcarek: Spełnił się najgorszy sen "Agaty"">moja odmowa jakiejkolwiek współpracy z mediami Agory</a> (po sprawie „Agaty”) to oznaka zgoła nieewangelicznego (!) zamknięcia, typowej dla „ultrakatolików” niechęci do dialogu. Ja pojmuję to zupełnie inaczej: w naszym specyficznym dialogu, Pani Katarzyno, moja nieobecność w „Wyborczej” jest także zdaniem skierowanym do Pani, którego sensu na pewno się Pani domyśla, zwłaszcza w kontekście pytania, które kiedyś zadałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Korzystając z okazji, chcę podziękować zarówno <a href="http://www.gosc.pl/doc/948029.Ryzykowny-unik-taktyczny" mce_href="http://www.gosc.pl/doc/948029.Ryzykowny-unik-taktyczny" target="_blank" title="Sękowski: Ryzykowny unik taktyczny">Stefanowi Sękowskiemu</a> z „Gościa Niedzielnego”, jak i <a href="http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/niedziela_15576" mce_href="http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/niedziela_15576" target="_blank" title="Brzezińska: Jak "Niedziela" Milcarka zbanowała">Marcie Brzezińskiej</a> z portalu Fronda.pl – którzy poprzez swe teksty uznali za stosowne wyrazić wczoraj swoją podstawową katolicką solidarność ze mną w tym, co mi się ostatnio przydarzyło. Świat katolickich publicystów nie jest i nie musi być jednomyślny w bardzo wielu sprawach, na co dzień chętnie dyskutujemy, spieramy się nawet – ale solidarność w sprawach podstawowych jest marką naszego powołania.</div>
</span></div>
Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-78589606883503590152011-09-03T18:37:00.000+02:002011-09-03T18:37:01.026+02:00Chwalebnie i bez urazy (XII tydzień po Zesłaniu Ducha Świętego)<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W kolekcie obecnego tygodnia, używanej co najmniej od czasów najstarszych sakramentarzy rzymskich (zachowanej także w Mszale Pawła VI dla 31. <span lang="EN-US">Niedzieli Zwykłej), Kościół modli się:<o:p></o:p></span></span></div><div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;"><i><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span lang="EN-US">Omnipotens et misericors Deus, de cujus munere venit, ut tibi a fidelibus tuis digne et laudabiliter serviatur : tribue, quaesumus, nobis ; ut ad promissiones tuas sine offensione curramus. </span>Per Dominum.<o:p></o:p></span></i></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Co można przetłumaczyć:<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wszechmogący i miłosierny Boże, z którego daru pochodzi, gdy wierni Twoi służą Ci godnie i chwalebnie – prosimy, udziel nam, abyśmy biegli do Twoich obietnic bez uszczerbku. Przez Pana.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Modlitwa ta zawiera w sobie trudne do przeoczenia podobieństwo do kolekty z X Niedzieli po Pięćdziesiątnicy Wielkanocnej – przede wszystkim przez użycie zwrotu o „bięgnięciu ku obietnicom”, ale także przez tak ścisłe połączenie, we wstępnym wezwaniu, wszechmocy i miłosierdzia (wiemy już, że to właśnie miłosierdzie jest najmocniejszym objawem wszechmocy).<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Podobnie jak w wielu innych oracjach tradycyjnych, ich zwięzłość chroni przed przekształcaniem się modlitwy – mowy zwróconej do Boga – w udające modlitwę pouczenie ludu, faktycznie odwracające jego uwagę od odbywającego się właśnie „zwrócenia ku Panu”. Z tego powodu nie należy się spodziewać rozwiniętych objaśnień – co jednak nie przeszkadza temu, iż modlitwy te, kapiąc jak kropla po kropli, żłobią w duszach rysy typowe dla doktryny katolickiej. W przeważającej mierze chodzi o naukę o Łasce.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Kolekta z XII Niedzieli <i>post Pentecosten</i> w swej mowie do Boga powołuje się, jak wiele innych, na fundament religii nadprzyrodzonej: służba Bogu może realizować się tylko dzięki łasce Bożej, a więc na nic tu opieranie się na samej dobrej woli ludzkiej. Zwróćmy uwagę na coś, co można odczytywać jako odróżnienie jakby dwóch stopni tej służby Bożej: może być ona sprawowana „godnie” i „chwalebnie”. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Oczywiście te dwa przysłówki mogą tu być używane jako określenia bliskoznaczne, jak bywa w prefacjach („godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne…”) – jednak dają się także odczytać jako opisujące dwie odróżnialne kondycje. Tak jak w nauce Kościoła o sprawowaniu sakramentów: odróżnia się to, co (tylko) „ważne”, od tego, co (ponadto) „godne” (w ten sposób, że bywa, iż sakrament sprawowany jest „ważnie, lecz niegodnie”). W kolekcie jest jakby ciąg dalszy: służba Boża może być nie tylko godna – ale i chwalebna. Chwalebnie, <i>laudabiliter</i>, służymy Bogu dopiero wtedy, gdy służba ta faktycznie przemienia nas. Gdy jest nie tylko kultem (czymś, co oczywiście musi spełniać wymogi ważności i godności), ale i rzeczywistym uświęceniem, czyli owocowaniem w nas tego, iż dopuszczono nas do „rozumnej służby Bożej”, <i>logike latreja</i>. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W następującej potem prośbie pojawia się sprecyzowanie warunków naszego „biegu ku obietnicom” Pańskim: oby był on <i>sine offensione</i>. Jak to rozumieć – a więc i: jak to przetłumaczyć? <i>Offensio </i>to słowo, którego sens w polskich tłumaczeniach, zależnie od kontekstu, oscyluje między „uraza” i „obraza”. „Obraza” – „bez obrazy” – mogłoby sugerować, że to prośba o uchronienie od grzechu (który jest przecież <i>offensio Dei</i>, obrazą Boga). Jednak powiązanie tego słowa z sytuacją biegu podpowiada pewne bardziej „fizyczne” znaczenie – takie jakie mamy np. w Psalmie 90, gdzie mowa o tym, że ze zrządzenia Bożego aniołowie pilnują, abyśmy „nie urazili stopy o kamień”.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Prosimy więc o to, abyśmy w biegu do Bożych obietnic mogli uniknąć potknięć, szkodliwych dla nas samych, tak jak szkodą jest urażenie stopy o kamień. Chwałą Bożą człowiek – biegnący ku Obietnicy. Prosimy zatem o to, aby żadne potknięcie nie umniejszyło chwały Bożej.</span><o:p></o:p></div>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7000776682006957296.post-38218783830758453042011-08-29T21:17:00.000+02:002011-08-29T21:17:05.980+02:00Perspektywy szersze niż najszersze (XI tydzień po Zesłaniu Ducha Świętego)<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Kolekta przepisana na ten tydzień w tradycyjnym Mszale Rzymskim znana jest najstarszym źródłom naszego obrządku – została także zachowana przez reformę Pawła VI, dla 27. Niedzieli Zwykłej.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Oracja ta brzmi w oryginale łacińskim następująco:<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span lang="FR">Omnipotens sempiterne Deus, qui abundantia pietatis tuae, et merita supplicum excedis et vota : effunde super nos misericordiam tuam ; ut dimittas quae conscientia metuit, et adjicias quod oratio non praesumit. </span>Per Dominum.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Co można przetłumaczyć :<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wszechmogący wieczny Boże, który obfitością swej dobroci przewyższasz i zasługi, i pragnienia błagających : wylej na nas Twoje miłosierdzie – abyś odpuścił to, czego lęka się sumienie, i dodał to, czego modlitwa nie ośmiela się wyrazić. Przez Pana.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Modlitwa ta zaczyna się od jednej z najczęściej stosowanych w rycie rzymskim apostrof: <i>Omnipotens sempiterne Deus</i>. Błaganie nie jest miejscem, w którym próbuje się opisywać „istotę” Boga – dając Mu do zrozumienia, jak daleko już weszliśmy w głąb Jego Tajemnicy. W błaganiu przywołuje się czasami to, co bardzo łączy – a czasami, wręcz przeciwnie, to, co bardzo mocno odróżnia. Tym razem chodzi o to drugie: proszący człowiek lub błagający Kościół sięga po jedną z tych cech, które Tego Który Jest objawiają nam jako Świętego, czyli właśnie tak różnego od nas, od wszelkiego stworzenia. Nazywając Boga wszechmogącym i wiecznym, modlitwa przypomina równocześnie o ograniczonej sile stworzenia (wręcz o jego bez-sile) i o jego czasowości (wręcz o chwilowości). Wszechmoc i wieczność karmią nadzieję, czyli motyw każdej prośby, w tym modlitwy: prosimy Tego, który może wszystko – i to bez zmian, zawsze.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Następująca po owym bardzo klasycznym wezwaniu „doktryna” naszej kolekty jest wyjęta z samego centrum chrześcijańskiego poznania Łaski. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wiele atramentu popłynęło przez wieki na temat granic naszego poznania Boga – wokół słynnego zdania Pseudo-Dionizego, że o Bogu raczej wiemy kim nie jest niż kim jest (co św. Tomasz wraz z Ojcami przetwarzał w zdanie, że wiemy <i>że </i>Bóg jest – a nie <i>kim </i>jest; a więc że znamy byt-istnienie Boga, a nie Jego istotę). Tymczasem nasza kolekta podchodzi do tego od innej strony: zanim bowiem Boga zaczęły opisywać traktaty metafizyków i scholastyków, będące tak bardzo dłużnikami imienia Jahwe, opisywały Go po swojemu prośby ku Niemu kierowane. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Prośby opisują Boga <i>na sposób praktyczny</i>, w świetle nadziei – i z poczuciem własnej słabości. Z tej perspektywy Boga nazywa się Miłosierdziem. I nagle widzimy zjawisko podobne do tego znanego nam z prób teoretycznego ujęcia Boga: gdy chcemy „dostosować się” do ogromu Bożej dobroci swoimi zasługami, natychmiast odczuwamy dysproporcję; jest ona jednak jeszcze głębsza – gdyż przekracza nie tylko, w czym nic dziwnego, nasz moralny „profil” (który tworzą pozytywnie nasze zasługi), lecz i – nasze pragnienia!</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Bardzo błądzą, naturalizują tajemnicę chrześcijaństwa ci, którzy ujmują Bożą łaskę jako jedynie „zaspokojenie” ludzkich pragnień. Boża dobroć wyprzedza nasze pragnienia – i niebotycznie je przewyższa. Choć i w ludzkich pragnieniach jest intuicja, że naprawdę uszczęśliwiające dobro musi być nieskończone.</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nasza kolekta opowiada bezbłędnie o Łasce. A w drugiej, wprost błagalnej swojej części w przejmujący sposób odkrywa dwie częste trudności naszego życia duchowego. Bywa ono bowiem krępowane niejako od zewnątrz, siłą narośli grzechów – gdy „sumienie lęka się”, a człowiek dręczy się, że „nie zdoła” wybrnąć ze swoich ślepych uliczek. Prosimy więc, by Łaska zastukała do nas po odpędzeniu prześladowczego oblężenia złych myśli. Bywa jednak i tak, że punkt trudności przesuwa się głęboko do wnętrza człowieka – do tego stopnia, że wygaszony zostaje sam instynkt wielkości, nadany człowiekowi przez Boga już w samym stworzeniu. To smutny moment, i nie tak rzadki: gdy człowiek nie ma już nawet odwagi prosić o coś wielkiego, naprawdę, po ludzku „królewskiego”, a ogranicza się do samych małych „szczęść”. Prosimy więc w kolekcie, aby Boże miłosierdzie „dodało” to, czego nawet modlitwa nie ośmiela się wyrazić.</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Można też te ostatnie słowa rozumieć inaczej – nie w związku z przypadkiem wspomnianego „stłamszenia” wewnętrznego, lecz w kontekście odruchu pokory. Mowa wtedy o pięknym geście zaufania: już nawet nie będę się domyślał, co możesz i chcesz mi dać; co chcesz, to daj. Wszechmogący, wieczny Boże.</span><o:p></o:p></div>Paweł Milcarekhttp://www.blogger.com/profile/14738605856253348683noreply@blogger.com0