Przyjechałem z kraju, który chciał być Polską, do miasta pełnego starych ludzi, którzy dawno temu walczyli o Polskę i dlatego nie mogli żyć w Polsce. Rozmawialiśmy o Polsce jak o mamie i narzeczonej.
Polska, Polsce, polskość, Polsko, dla Polski. Boże coś Polskę.
A wieczorem Proms'y, Anglicy, słomkowe kapelusze, Union Jack. Z mnóstwa gardeł "Rule Britannia!" Ze śmiechem, bez łez.
Na uboczu stało kilku młodych ludzi. Oblicza ich były bardzo smutne, a źrenice zasłonięte łzami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz