Kiedyś - chyba wtedy gdy odbywało się Expo w Hanoverze w RP 2000 i symbolem Polski byli "skrzydlaci jeźdźcy" - przeczytałem w ówczesnej "Rzepie" (u Majcherka?) coś w rodzaju kpiny (mającej uderzyć w post-pampersowskich twórców polskiej prezentacji na Expo), że wśród naszych bojowych konserwatystów przecie więcej potomków chłopów pańszczyźnianych, a mimo to wszyscy przypinają sobie w marzeniach husarskie skrzydła (publiczność zanosi się: "Ha, ha, ha!")
Mógłbym napisać, że wszystkich sprowokowała Danuta Rinn, gdy w latach 80. śpiewała swoje optymistyczne "Skrzydła" - z których wynikało właśnie, że każdy Polak ma pod płaszczem te skrzydła husarskie, choć czasem połamane. Ale pomyślałem wtedy trochę co innego: że epopeja solidarnościowa stworzyła nową szlachtę królestwa polskiego - tych ludzi, którzy otrzymywali swoje herby i nadania "na polu walki", mocą zasług, a nie dyplomów. Owszem, zabrakło suwerena, zabrakło uroczystych gestów, zabrakło patetycznych chwil - ale coś takiego rzeczywiście stało się latae sententiae, wewnątrz zasługi oddanej narodowi i państwu: pewni ludzie przekroczyli te barierę między "chłopskim" czy "mieszczańskim" życiem przyzwoitej codzienności - a faktycznie "rycerskim" życiem obowiązku podejmowanego w imieniu dobra wspólnego.
Naturalną kontynuacją dawnego szlachectwa był kiedyś etos inteligencki. Niestety z nim też się nam wszystko pomieszało na etapie PRLu i jego "nowej inteligencji". Za to Solidarność - i to zmaganie idące od początku lat 80., kto wie jak długo - stworzyła inne kryterium, inny stan wojowniczy. I tak właśnie bym Majcherkowi odpowiedział lat temu ponad dziesięć: że ze zdrzewiałych badyli wyszły młode odrośle. Może i dziczki, ale pełne życia: nie, nie magnaci "transformacji ustrojowej", lecz zaściankowa szlachta najwierniejsza w bitwie.
Nie idźmy dalej, bo wpadniemy w pułapki mitologii i upiększeń - a byłoby szkoda. Sądzę, że piękna mitologia nie byłaby warta tej poczciwej prawdy, którą tylko trochę podkolorowałem: że Polska powinna wciąż liczyć na "skrzydlatych jeźdźców". Nawet jeśli nie noszą sygnetów, a pod płaszczami nikt nie wyczułby "garbu" husarskich skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz