niedziela, 23 stycznia 2011

Insulae multae, radość Archipelagu


Od dzisiaj w kolejne niedziele "po Epifanii", aż do Przedpościa (w tym roku zacznie się 20 lutego), we Mszy "starszej" z niejakim uporem wracają w śpiewach mszalnych te same słowa - a w nich wezwanie: "radujcie się, liczne wyspy", laetentur insulae multae. W introicie i w wersecie przed ewangelią.

Tak to widzę: trzeba umieć przeżywać radość, gdy się jest "licznymi wyspami". W Polsce nie czujemy tego jeszcze tak mocno - czasami wydaje nam się, że ze swym chrześcijaństwem jesteśmy jakby "całą ziemią". Jednak każdy moment-kryterium zdaje się obecnie podpowiadać, że na hardcore słuchania bardziej Boga niż ludzi gotowych jest niewielu. Co prawda jeszcze mniej jest dookoła ludzi, którzy świadomie chcą słuchać bardziej ludzi niż Boga - ale zdecydowanie najliczniejszą grupę stanowią ci, którzy robią to nieświadomie, gotowi nawet do utraty świadomości, jeśli pozwoli to wyłączyć Boga z ich wyborów poza murami świątyni.
Ale w naszym narodzie chrześcijańskim są "liczne wyspy", gdzie jednak chce się Boga na pierwszym miejscu. Nazwałem je kiedyś, z ogromną nadzieją, Archipelagiem.

To dla tych "wysp" przeznaczona jest epistoła, czytany w 3 Niedzielę po Objawieniu fragment z Listu do Rzymian. Zaczyna się słowami: "Nie uważajcie siebie samych za zbyt mądrych..." - a im dalej, tym lepiej, mocniej, na końcu zaś te znane słowa: "Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj".
"Pan króluje, ... radujcie się, liczne wyspy". "Jeśli to możliwe, i o ile od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój zachowujcie" - kolejna perła od świętego Pawła.

Owszem, poganie z tej czy innej partii patrzą na nas jak na orły na uwięzi - a częściej mają nas za zwykłe kury, nie potrafiące odczuwać woli życia i użycia. My zaś w drodze do tego, co nam pokazano "z góry", wlokąc przy tym swe ludzkie ograniczenia, faktycznie wyglądamy dla nich jak w pociesznych rozkrokach: prowadzić wojny, ale tak, żeby "nie oddawać złem za złe", bronić sprawiedliwości, ale tak, żeby "w miarę możności" zachowywać pokój "ze wszystkimi ludźmi"; nie dać  ubliżać prawdzie, ale "nie bronić samych siebie"... Dla jednych to wystarczy, żebyśmy byli dla nich zawsze dezerterami gdy trwa "bój ostatni" - dla innych zaś, przeciwnie, już dawno jesteśmy zbyt "waleczni".

I trzeba wiedzieć, że tak będzie. I że radością "licznych wysp" jest królowanie Boga, a nie panowanie dobrej opinii o nas. "Wszechmogący, wieczny Boże - prosi starożytna kolekta z tej niedzieli - wejrzyj łaskawie na naszą ułomność i wyciągnij w naszej obronie prawicę Twego majestatu". Ułomni sobą, mocni Twoją prawicą.

Brak komentarzy: