piątek, 26 maja 2006

Niedorozumienie

Ktoś mi zwrócił uwagę, że Adam Szostkiewicz zajął się w swoim blogu moim wczorajszym tekstem. Zagadnąłem red. Sz. dziś - bo występowaliśmy razem w Pulsie. Potwierdził. Znalazłem ten blog, zajrzałem - i rzeczywiście.

Szostkiewicz opiera swoje uwagi na niedorozumieniu mojej myśli: sugeruje, ze jestem głupcem oczekującym od Papieża, żeby “mówił do Polaków po łacinie”. Nie, ja pisałem w tym fragmencie tylko o liturgii i o jej języku sakralnym. Pisałem zresztą o autentycznej sytuacji - gdy Papież chce odprawiać po łacinie, jego wysłannicy obgadują to w Polsce - i nagle orientują się, że liturgiści nie są zachwyceni. Okaazuje się, że przez lata w tej katoloickiej Polsce po prostu rzucono w zapomnienie rudymenta łaciny kościelnej - i to WBREW SOBOROWI.

To samo niedorozumienie kontynuował ASz dzisiaj w Pulsie. Myślę, że to wynika z kompletnego zapomnienia tego, czym jest język sakralny.

Jest jeszcze inna sprawa: celowo zestawiłem łatwość, z jaką ewentualnie wkłada się pióropusz, i trudność, z jaką przychodzi zgoda na Mszę łacińską. Problem w tym, że łacina to dokładnie nasza tradycja, a strojenie się w pióropusze w Polsce byłoby zwykłym balem przebierańców… Znam taki przykład: w zwykłej parafii chórek uczy się śpiewów w języku swahili - ale proboszcz nigdy by się nie zgodził na chorał gregoriański!

Właśnie w tym kwestia, że lubimy się przebierać w tych, którymi nie jesteśmy - a nie potrafimy być tymi, którymi byliśmy i w jakimś sensie jesteśmy nadal (katolikami rzymskimi, nieprawdaż?).

Brak komentarzy: