piątek, 18 marca 2011

O człowieku, który był nie do rymu

Ymu, ymu, ymu, był raz człowiek, który nie był do rymu. Gdzie się nie pojawił, tam zaraz swój brak objawił. Ęty, ęty, ęty, dlatego troszeczkę był podpadnięty. Niejeden oferował mu szczerze: niech kolega choć kapkę z mego rymu bierze. Ra ta ta ta, lecz on nie chciał robić z siebie wariata. Nie umiał rymować podejrzany człeczyna, nie uznawał, że to wielka wina. Tili, tili, tili, się zmartwili, go zostawili... W sali pełnej rymowego dymu szuka swoich nut człowiek co był nie do rymu: Święty Boże, la li laj, Święty Boże, tari taj, Święty a nieśmiertelny. Heja ho, zmiłuj się nad nami, baja bo.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Puk, puk, Panie Redaktorze - jest Pan tam jeszcze?

Paweł Milcarek pisze...

Jestem, jestem, Panie Anonimie. :)