sobota, 28 lutego 2015

Lewiatan

U Zwiagincewa Lewiatan pożera wszystko: nie tylko dom i człowieka podobnego do Hioba, ale i - w scenie z księdzem - samą opowieść o Hiobie (zostaje ona niejako użyta przeciw "Hiobowi", wcześniej sprowadzona do prostej budującej przypowieści, właśnie w stylu "przyjaciół Hioba").

"Lewiatan" jest tym bardziej opowieścią o Hiobie - tylko że w kadrze ujęto to, co jest tam "w środku", bez wstępu i bez zakończenia. A Bóg jest ukryty. I zakryty.

Mimo to zostaje tylko On. W zderzeniu z lewiatanem zawodzi prawnik, człowiek "wierzący tylko faktom": nie przeszkodził lewiatanowi, a zranił ufającego mu Hioba, uruchomił jego klęskę. Z drugiej strony: władyka, człowiek mówiący słowami Boga używa ich, by osłonić i wzmocnić nawet zbrodnię, przemienia prawdę o mocy Ducha w zachętę do zmobilizowania "poweru".

Wielki finał, niedziela w cerkwi. Słowa o Prawdzie, o Istinie - one pozostają niewinne, płyną wbrew intencjom głupców: popychają od wewnątrz władykę, by w swym nauczaniu zaprzeczył swemu wyrażonemu wcześniej przekonaniu, że Bóg przejawia się głównie przez moc; nie, znakiem Boga jest prawda. Kłamstwa nie obłaskawiają Ikony - chociaż oglądamy właśnie jak władyka używa Prawdy, by dać kredyt kłamstwu. Trzeba by jednak wiedzieć: "Słów ich słuchajcie, ale uczynków ich nie naśladujcie". Nie wie zapewne aparatczyk, jak straszną prawdę przypomina swojemu synkowi: "Bóg widzi wszystko".

Obejrzeć ten film jednego dnia, a następnego przeczytać o zastrzeleniu Niemcowa - oto opatrznościowy "montaż".

Brak komentarzy: