Choć biedy dwieeee, nasza wszak młodość jeeeeeeest!
Nie martwmy sięeeeeeeeeee, bo to życia nie kreeeeeees! Etc.
Trudno sobie wyobrazić, by to było lekarstwo na jakieś rzeczywiście poważne biedy, gdyby przychodziły. Ale to nie lekarstwo, to raczej profilaktyka nadziei. W rdzeniu harcerstwa tkwi skautowe "skaut śmieje się i gwiżdże nawet w najgorszej sytuacji".
U nas, w Polsce jest to zdradliwa postawa: za dużo bywało "najgorszych sytuacji", za dużo było ofiar - więc gdy "skaut śmieje się i gwiżdże", zaraz może dostać w twarz od martyrologów albo zostać przywołany do porządku przez strażników naszej beznadziei - albo, co w sumie może najgorsze, dokooptowany przez gombowiczystów. Nawet w harcerstwie już w latach 30. - świadkiem hm. Janusz Kuliński, którego broszurę wznowilismy w drugim obiegu w latach 80. - narzucił się czemuś styl uroczystego ponuractwa. Coś jakby Gondor.
Ale i pojedynczy człowiek, i całe narody, żyją dzięki nadziei: przeskakując od słabiutkich ludzkich pociech do nadziei, która zawieść nie może. To droga od "nasza wszak młodość jest - nie martwmy się" do "przystąpię do Boga, który uwesela młodość moją".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz