środa, 12 listopada 2008

Po co ta hucpa?

We wczorajsze Święto Niepodległości Warszawa pełna ludzi, atmosfera naprawdę świąteczna - inna zarówno w stosunku do czasu gdy była w nim gorycz opozycji "za komuny", jak i względem charakterystycznego dla lat 90. zapomnienia o historii. 

Byliśmy w Muzeum Niepodległości na koncercie-śpiewance prowadzonej przez Jacka Kowalskiego i zespół. Co się naśpiewaliśmy! Ostatnio tyle tych historycznych pieśni śpiewałem chyba na ogniskach harcerskich w latach 80. Jacek jak zwykle świetny w swoim komentarzu. Pieśni i piosenki najróżniejszych frontów i środowisk. Publiczność na stojąco przy Warszawiance, Rocie - i Pierwszej Brygadzie. 

W tym ostatnim przypadku poczułem się trochę "przycisnięty do muru" w swej endeckiej przeszłości. Owszem, jestem dziś gotów śpiewać Brygadę z szacunkiem i wdzięcznością dla ludzi, o których tam mowa, nawet ze zrozumieniem dla opowiadanego w niej wściekłego rozczarowania dla bierności Narodu. A jednak gdy niektórzy ludzie zaczęli na dźwięk Legionów wstawać, pociągając resztę - poczułem opór. "Były czasy gdy za to szło się do kicia"  - szepnęła mi pewna pani... 

...a mnie wtedy mignęła w głowie odpowiedź zbyt gorzka, dziś niezrozumiała i gorsząca: "Były też niestety czasy, gdy za nie wstanie na dźwięk Brygady brało się w pysk lub było się wyrzucanym ze szkoły". Ja o tym wiem, znam te fakty (choćby te "platerki", które wyrzucono ze szkoły i wysłano w świat z "wilczym biletem" - znana sprawa). Czy powinny one mieć dzisiaj znaczenie?

Kilka lat temu straciłem chęć na takie przerzucanie się historycznymi casusami, a topór historycznego sporu uznałem za łatwiejszy do zakopania... Niestety: kilka dni temu mieliśmy w Brwinowie uroczystość odsłonięcia odnowionego obelisku Marszałka Piłsudskiego - było to obchodzone jako antycypacja Dni Niepodległości. Byli biskupi, przedstawiciele władz Rzplitej, lokalni notable, kompania reprezentacyjmna, orkiestra - no i my, mieszkańcy, w podniosłych nastrojach. Odczytywano apel poległych - na tle zastępów bezimiennych najważniejszy był w nim Marszałek... potem doszedł Paderewski, Korfanty, Witos, Daszyński... i koniec! Milczenie o Dmowskim - a więc też o polskim Pomorzu, o zwycięskiej Wielkopolsce? O potężnej pracy obywatelskiej wokół Ligi Narodowej? O narodowym przebudzeniu ludu?... Po prostu dlatego, żeby mocniej zabłysł geniusz Komendanta?

Smutne jest takie dzielenie polskiej historii. Są już Legiony jako główna pieśń Wojska Polskiego (cho Legionów nie było tak dużo jak Błękitnej Armii czy powstańców wielkopolskich...). Jest Marszałek jako sprawca zwycięstwa 1920 (mimo znanych okoliczności jego utraty ducha w przeddzień...). To wzystko jest jakoś do przyjęcia. Dlaczego jednak rozrost tej tradycji ma się odbywać kosztem innej, na pewno co najmniej równie zasłużonej?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ha, ja też z rodzinnej opowieści pamietam historię z gimnazjum w Wąbrzeźnie, ziemia chełmińska, gdzie uczeń wyznaczony do wzniesienia odpowiedniego okrzyku na akademii w dniu 19 marca, uniesiony loklanym, pomorskim patriotyzmem uczcił Józefa, tyle że Hallera. I, niestety, tez wilczy bilet....
A co do wstawania - nie miałeś problemów z tym "w gwiazdę Franków Orzeł biały... słońcem lipca podniecany"?
Horeseradish

Paweł Milcarek pisze...

Witaj. Owszem, w ogóle z tymi "tradycjami rewolucyjnymi" jest sporo kłopotu, nieprawdaż? :) Ale jakoś Warszawianka ma już bardziej zamglone kontury historyczne.

Anonimowy pisze...

Apropos Brwinowa - do końca grudnia będzie otwarta wystawa "Drogi do Niepodległości", otwarta 9.XI w organistówce w Rynku. Idź i obejrzyj. Zapewniam, o Dmowskim nie zapomniano.