Kilka dni temu dostałem do rąk pierwszy egzemplarz długo oczekiwanej książki: albumowego wydania Ducha liturgii kard. Ratzingera. Jestem jego współredaktorem, więc powinienem być powściągliwy w ocenach tego, co nie pochodzi od samego Autora - ale nie potrafię. To cudo jest!
Cacko: ważny tekst w dostosowanych do niego ramach. Widziałem to w różnych wersjach od miesięcy, wcześniej oczami wyobraźni - ale efekt finalny przebija nawet projekty. Genialnie proste było założenie, przyjęte przez wydawcę: pozwolić, aby ten sam logos, który przemawia przez słowa książki, przemówił w niej obrazami liturgii. Potem doszedł pomysł Filipa Łajszczaka, współredaktora: niech to będzie liturgia benedyktynów z Fontgombault, miejsca wybranego przez Autora na dyskusję o jego książce w 2001 roku. Opat udzielił zgodę na zdjęcia - a mnisi pokornie znieśli to zupełnie wyjątkowe wkroczenie z aparatem do serca służby Bożej. Wkroczył Paweł Kula, a więc ktoś z doskonałym wyczuciem tematu i ducha miejsca, no i genialny fotografik. Potem przyszło przymierzanie tekstu i obrazu - kamyczek do kamyczka w mozaice... I koniec końców - jest gotowa książka. Nie znajdziecie lepszego prezentu, mówię wam!
Ktoś powiedział: to jest wydanie dla tych, którym nie chce się czytać, a wolą oglądać. Jedno nie wyklucza drugiego - ale to fakt, że to nowe wydanie Ducha liturgii jest "ikoniczne". Można teraz rzec: Przyjdźcie i zobaczcie, venite et videte. Videte et gustate.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz