Czy z tego należy się cieszyć - że tak jest? Oczywiście tak - chociaż czasem nie prowadzi to do wesołych wniosków, a może być trudne. Cholernie.
Uważajmy na swoje modlitwy - bo czasem to one stworzą ramy naszego życia, gdy ze stosu bzdur Ręka Pańska wyplącze rzadkie chwile wielkości, wypasione na łąkach Logosu.
W mojej ulubionej książce Chestertona - Napoleon z Notting Hill - jest w zakończeniu myśl, że gdy dziecko obejmie zwykłe drzewo i powie z powagą (dziecięcą, a więc plączącą prostotę z kokieterią), że dla niego "jest ono wszystkim", wtedy istotnie korzenie tego drzewa dotkną piekieł, a jego korona sięgnie nieba. Drzewo jak drabina Jakuba - bo Pan Bóg bardzo często wysłuchuje dziecięcych oświadczeń.
My często bywamy takimi dziećmi, wyznaczamy jednym gestem pole, w którym rozegra się nasze życie. Tylko że potem już dziećmi być nie chcemy, już "nie tacy naiwni" biegamy od drzewa do drzewa, za plecami zostaje to jedyne Drzewo w środku ogrodu, miejsce spotkania... Biega się wokół, mnożą się gesty, słowa, prawdziwa inflacja!
Wtedy w Niebie nadal stawiają tylko na nasze najlepsze modlitwy: słowa, w których jest szarpnięcie się ku złożonym obietnicom. Słowa, które powtarzaliśmy jak zaklęcie, mają wejść w nasze życie jak ostry hak ratunkowy. Na tyle głęboko, by szarpnięcie stalowej nici wyrwało nas z gęstego mułu, w który pogrążąmy się tutaj z każdym energicznym ruchem, koniecznością życia.
Uważaj, bo wyciągniesz, w górę, ręce swoich modlitw - a inny cię opasze i poprowadzą cię dokąd chcesz, nie chcesz...
Anioł sprawdzi mocnym szarpnięciem, czyś gotów i czy hak mocno trzyma. W górę serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz