czwartek, 6 marca 2008

Krótko o Soborze

Po niedawnych katastrofach kilku różnych urządzeń w naszym domu miałem okresowo trochę trudności z bywaniem w sieci - ale udało mi się zauważyć, że mój poprzedni wpis wywołał efekt dla mnie dość niespodziewany: zamieszczenie początku odpowiedzi na pytania dwojga bywalców sieci - razem z zapowiedzią odpowiedzi dalszych - wywołało ich gniewne komentarze pełne podejrzeń, że jakoś chcę ich wykiwać. Widzę teraz jasno, że im bardziej dokładnie chciałbym odpowiedzieć, tym będzie gorzej - bo w końcu i tak okaże się, że nawet zawarta we wpisie "erudycja" będzie dla dwojga moich gości obraźliwie podstępną sztuką zdominowania ich. Tymczasem chodzi im, jak to widzę obecnie, jedynie o taką przepytywankę, w której mam na raz dwa trzy określić, czy przyjmuję czy nie nauczanie Vaticanum II.

Jakoś nie przyszło mi do głowy, że tylko takie skrótowe wyznanie zaspokoi pytających - tym bardziej, że ja już nie raz pisałem teksty i o ekumenizmie, i o dialogu międzyreligijnym, i o roli świeckich, lub głosiłem wykłady o doktrynie wolności religijnej - w których odpowiedź na pytanie poldka i katrzyny jest obecna dosadnie i źródłowo (jest też na ten temat sporo w rocznikach "Christianitas"). Przepraszam zatem za to, iż czytając tak bezpretensjonalne pytania, posądziłem ich autorów o chęć uzyskania ode mnie jakiegoś wyjaśnienia głębszego i rozleglejszego od dotychczas publikowanych. Teraz jednak, gdy już dobrze zrozumiałem typ dociekliwości poldka i katrzyny, myślę, że nareszcie jej zadośćuczynię.

Tak więc specjalnie dla poldka i katrzyny:

TAK, JA PAWEŁ MILCAREK PRZYJMUJĘ NAUCZANIE SOBORU WATYKAŃSKIEGO II - DOKŁADNIE W TEN SPOSÓB I W TYM ZNACZENIU W JAKIM WYRAZIŁ JE KOŚCIÓŁ, A WIĘC W PEŁNEJ ZGODZIE Z WCZEŚNIEJSZĄ TRADYCJĄ I Z PÓŹNIEJSZYMI OBJAŚNIENIAMI PODANYMI PRZEZ URZĄD NAUCZYCIELSKI KOŚCIÓŁA DLA UNIKNIĘCIA WADLIWYCH INTERPRETACJI I PRAKTYK.

Co więcej, pragnę z całego serca, aby z obrazu ostatniego soboru zdjęta została narzucona mu niemal od początku maska błędnych pojęć i interpretacji tworzonych według "hermeneutyki zerwania" i ducha uległości względem ideologii tego świata.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Pawle,

pytania padły, obiecał Pan dać odpowiedź po czym zniknął... .

Potem zaczął odpowiadać w taki sposób, że nie wiadomo czy to na nasze pytania, czy na inne.

Proszę się nie dziwić zniecierpliwieniu.

Druga rzecz, znam Pana z programów publicystyczbych w TVP a nie z uczelni i wykładów. Cenię Pana za wyważony głos w obronie zarówno ochrony życia, tzw. obrony Kobiety w Kościele, społecznej nauki Kościoła. Zawsze Pan prezentuje się jako osoba potrafiąca spokojnie i rzeczowo rozmawiać. Jeśli podjąłem temat u Pana to jest to z mojej strony także wyraz zaufania, że można zapytać i otrzymać odpowiedź - poprostu i najzwyczajniej w świecie.

Nie znam natomiast Pana poglądów w zakresie pytań jakie postawiłem. W dodatku pytania nie odnoszą się do Pana jako Pawła Milcarka, ale jak widzą to Tradycjonaliści.

Ja w tym ruchu się nie specjalizuję ale jak rozumiem, Pan jest blisko tego środowiska więc stąd pytania.
Chyba, że Pan jest w tym nurcie aktywny - nie wiem o tym - więc potraktował sprawę bardzo osobiście, jako jakiś podstęp z mojej strony???

Co do odpowiedzi, wybrał Pan taką - nie wprost. Lepsze to niż nic.

Zatem chyba wypada mi szukać szczegółów w Pana wykładach i studiach, :-))))

Dziękuję uprzejmie. Następnym razem jak przyjdzie mi do głowy zadanie jakiegokolwiek pytania poszukam Pana studentów ew. opracowań w internecie.

*********************************

Jeszcze jedno zdanie odnośnie dyskusji na te tematy - jak widać drażliwe i wywołujące emocje. Jestem zaskoczony, że ten duch romowy z Tradycjonalistami z salonu przenosi się także na rozmowy z tak wytrawnym znawcą tej dziedziny jak Pan. Prawie zawsze o ile pamiętam w dyskusji pojawia się taka "maniera" ni to tajemniczości, ni to nieszczerości - tak jakby to był wstydliwy temat. nie rozumiem dlaczego dochodzi do dziwnej "asekuracji".
Chyba najlepiej w salonie mi się rozmawiało z Krzyszkiem Mączkowskim z Poznania. Wprost, szczerze i z szacunkiem.

Muszę powiedzieć, że czuję się rozczarowany Pana sposobem "odpowiedzi". Gdyż mając nadzieję na normalność spotkałem się z tym co spotkać można w dyskusjach salonowych, tylko w barzdziej eleganckiej i zaewaluowanej formie.

Nie rozumiem tego "napięcia" większości spotkany przezemnie ludzi zakochanych w Tradycji w stosunku do "posoborowych".

Wszyscy jesteśmy wokół tego samego OŁTARZA i tego samego MIstrza a skąd taka podejżliwość i nieprzejrzystość.

Nie rozumiem tego ale - wg mnie - z Duchem Ewngelicznym tego zlicować się nie da. Bardziej z ... dyplomacją.

A nie jesteśmy w różnych Kościołach ale w jednym więc dlaczego? Może Tradycja nie zbliża ludzi ale oddala... . Coś w tym chyba jest. A powinno być odwrotnie. Powrót do źródeł napełnia świeżością i radością. A tu... zaduch. Takie odnoszę wrażenie, więc się nim dzielę. Coś "nie gra", bo za dużo "nie wprost".

Łączę wyrazy szacunku i pozdrawiam!

Stanisław Młynarski

Paweł Milcarek pisze...

Panie Stanisławie,

Tak czy siak, i ja ubolewam, że się nie dogadaliśmy - choć ze swej strony wiem, że próbowałem, i to po kolei na dwa różne sposoby: pierwszy z nich (obszerne i punkt po punkcie objaśnienie) został odrzucony ledwie ZACZąłEM odpowiadać, zaś drugi (krótka deklaracja) uznaje Pan za również wykrętny. Przyznaję, że teraz już czuję się bezsilny, ale i zniechęcony.

Przypomnę tylko, że cały czas, już w pierwszych wpisach, formułują Państwo wobec mnie cały szereg daleko idących podejrzeń i docinków - z podejrzeniem o chęć wykręcenia się od odpowiedzi włącznie. To ostatnie było dla mnie szczególnie dotkliwe - bo przecież widzieli Państwo, że przez cały ten czas moja aktywność na blogu była minimalna, więc można było podejrzewać, że coś mi przeszkadza w napisaniu odpowiedzi (inaczej po prostu pisałbym o czym innym) - a nie że odpowiadać nie chcę. W końcu, gdy zacząłem odpowiadać po kolei, zaczynając od pierwszych pytań (o Trydent) i zapowiadając, że przejdę do następnych (o stosunek do dialogu) - poziom Waszego zniecierpliwienia wzrósł do swoistej furii. Rozumiem, że cały ten czas to Pan zachowywał tu standardy ducha ewangelicznego, a ja właśnie ciągle je łamałem? Well.
Ma Pan słuszność wyczuwając w moim ostatnim poście nutkę drwiny - ale jest ona ludzką reakcją na to, co przez te wszystkie dni wypisywaliście o mnie, z reguły czyniąc najgorsze założenia wobec swego bliźniego i brata w wierze. Przy tych wszystkich podejrzeniach trudno było wyczuć to zaufanie, o którym teraz Pan mówi.
I rzecz ostatnia: cieszę się szczerze, że znalazł Pan w salonie rozmówcę bardziej komunikatywnego ode mnie. Ja oczywiście i tak będę jeszcze wracał do różnych poruszonych przez Pana kwestii, także z myślą o Panu. Zresztą od lat właśnie w celu przekazywania także moich poglądów wydaję "Christianitas", w tym specjalne numery o dialogu międzyreligijnym lub o nauczaniu Jana Pawła II (tamże tekst o ekumenizmie). Dziękuję za wyrazy poważania. Z Bogiem.

Anonimowy pisze...

Panie Pawle,

szczerze dziękuję za odpowiedź. Jeśli w jakiś sposób czuje się dotknięty moją niecierpliwością, proszę wybaczyć.

Właściwie, to chyba z dwoma rozmówcami się zetknąłem rozmawiając o "Trydencie" - jednak chwaląc Krzysztofa Mączkowskiego chodziło mi o styl rozmowy. Ale mniejsza o to.

Jeśli ma Pan ochotę i siłę proszę wyjaśnić skąd się bierze bardzo krytyczna ocena dialogu ekumenicznego przez sympatyków rytu Trydenckiego?

Przyznam, ze to mnie frapuje. tym bardziej, że "oliwy do ognia" dodało Pana opracowanie dot. kształtowania Mszy św. jaki podesłał Pan Katarzynie.

Pomiędzy wierszami sugeruje Pan spisek... - "kazus wyłączonego mikrofonu..".

Mnie osobiście dziwią wysiągane aż tak daleko wnioski, gdyż dyskusje w Kościele, pomiędzy hierarchami i teologami mogą być burzliwe i ostre - nawet do wyłączenia mikrofonu. Ale nie przyszłoby mi do głowy wyciągać z tego faktu tak daleko idących wniosków - sugestii.

Jeśli jaka-kolwiek niepewność i niejednoznaczność co do Pana poglądów na reformę posoborową Kościoła to jest podyktowana właśnie tym tekstem - o Mszy św. Pańskiego autorstwa.

Czytam Pana blog w salonie, więc jeśli Pan znajdzie chęci aby jednak popisać o Tradycjonalistach z najlepszej strony - nie wojującej ze spiskami w Kościele z przyjemnością poczytam. To zajmująca tematyka.
Nie omieszkam też nieśmiało poprosić aby Pan nie zraził się moją niecierpliwością i opisał spojrzenie Tradycjonalistów na ekumenizm, dialog międzyreligijny.
Będę wdzięczny - gdyż tej wiedzy znaleźć raczej nie można w formie pisanej. Można jedynie okazjonalnie usłyszeć. Stąd zachęcam do opracowania tematu.

Kto jak nie Pan!!??

Pozdrawiam!

Stanisław Młynarski