W sieci opublikowano bardzo ciekawy list kard. Ratzingera z roku 2003, w całości poświęcony odnowieniu używania tradycyjnej liturgii. Kardynał ubolewa, że ten proces napotyka na przesądy i niechęci ludzi ukształtowanych przez negatywny stosunek do tradycji łacińskiej, a więc musi postępować powoli. Jednak najciekawsze są uwagi na temat punktu dojścia, oddalonego w czasie, ale przecież orientującego także obecne działania na rzecz kształtu Służby Bożej w Kościele. Na dwa lata przed swoim wyborem na papieża kard. Ratzinger pisał:
Także z perspektywy tego listu z 2003 można docenić mądrość zawartą w Summorum Pontificum - w którym to dokumencie z jednej strony nie ma żadnego śladu pospiesznego majstrowania przy rycie, a z drugiej strony zapowiedziano pewien organiczny rozwój Mszału 1962.
Niestety na razie jesteśmy po prostu na etapie przebijania się do świadomości lokalnych autorytetów wiedzy o tym, że wierni mają dziś zwykłe prawo korzystania z niezmienianego Mszału Rzymskiego 1962, i że nikt im tego prawa nie powinien odmawiać - bo ewentualna ewolucji także tego mszału nie jest zostawiona lokalnym rzemieślnikom. Ostatnie smutne wydarzenia w Radomiu - jeśli to prawda, co o tym słychać w sieci - są sygnałem, że nawet przy celebracjach liturgii tradycyjnej niektórych świerzbi dłoń, żeby "ulepszać". Zanim się do tego zabiorą, powinni chyba zapytać: kto i gdzie dał mi prawo ingerowania w Mszał? Niestety duch posoborowego majsterkowiczostwa wdziera się nawet tam, gdzie wszyscy proszący oczekują prostoty mszalnej reguły.
Uważam, że na dłuższą metę Kościół rzymski musi mieć znowu jeden ryt rzymski. Istnienie dwóch oficjalnych rytów jest trudne do „utrzymania” w praktyce dla biskupów i księży. Ryt rzymski w przyszłości powinien być jednym rytem, odprawianym po łacinie lub w języku narodowym, ale stojącym w pełni na gruncie tradycji tego rytu, który został porzucony. Można by wprowadzić kilka nowych elementów, które się sprawdziły, jak nowe święta, niektóre nowe prefacje mszalne, rozszerzony lekcjonarz – większy wybór niż wcześniej, ale nie zbyt wielki – „oratio fidelium”, tzn. stałą litanię próśb następujących po Oremus przed ofiarowaniem, czyli tam gdzie to było umiejscowione wcześniej.Przyznam, że dla mnie nie jest to żadne zaskoczenie - bo to wszystko sygnalizował Kardynał w swym podsumowaniu w Fontgombault w 2001, jednocześnie mocno podkreślając, że to są wszystko sprawy na odleglejsze jutro, na zasadzie powolnego zarastania rany (co oczywiście potrzebuje od czasu do czasu jakiejś interwencji lekarza, ale odbywa się przede wszystkim "mocami natury"). Inna rzecz, że w Fontgombault i całej rodzinie fontgombijskiej my po prostu już mamy taką liturgię za zgodą Rzymu, i Deo gratias.
Także z perspektywy tego listu z 2003 można docenić mądrość zawartą w Summorum Pontificum - w którym to dokumencie z jednej strony nie ma żadnego śladu pospiesznego majstrowania przy rycie, a z drugiej strony zapowiedziano pewien organiczny rozwój Mszału 1962.
Niestety na razie jesteśmy po prostu na etapie przebijania się do świadomości lokalnych autorytetów wiedzy o tym, że wierni mają dziś zwykłe prawo korzystania z niezmienianego Mszału Rzymskiego 1962, i że nikt im tego prawa nie powinien odmawiać - bo ewentualna ewolucji także tego mszału nie jest zostawiona lokalnym rzemieślnikom. Ostatnie smutne wydarzenia w Radomiu - jeśli to prawda, co o tym słychać w sieci - są sygnałem, że nawet przy celebracjach liturgii tradycyjnej niektórych świerzbi dłoń, żeby "ulepszać". Zanim się do tego zabiorą, powinni chyba zapytać: kto i gdzie dał mi prawo ingerowania w Mszał? Niestety duch posoborowego majsterkowiczostwa wdziera się nawet tam, gdzie wszyscy proszący oczekują prostoty mszalnej reguły.
1 komentarz:
Kuriozalne wnioski Kadrynała wydawałyby się niezrozumiałe, gdyby nie jego narodowość. Germańska skłonność do wodzostwa dała się już dobrze poznać w haśle "ein volk, ein Reich, ein Führer". Dążenie do infantylnej unifikacji jest wyrazem myślenia politycznego, by nie rzec mocarstwowego - mającego za cel władanie i dominację. Myślę, że jest to tylko "mżonka sfrustrowanego kaprala", który jednak otrzymał marszałkowską buławę i teraz dojrzał do wyższych celów. Wojskowy dryl lubią bowiem przeważnie osobnicy nie do końca wyrośnięci z krótkich spodenek. Dziś widać, że te 5 lat uczyniło b. wiele w mentalności Józefa Ratzingera, dziś potrafi dostrzec wartość w różnorodności, ale także w odpowiedzialnej wolności.
Prześlij komentarz