piątek, 8 lutego 2008

Pedestrian

Zauważyłem, że od lat udaje mi się ukrywać przed moimi internetowymi gośćmi moją inną , pierwotną tożsamość - czyli to, co robię jako scholarz i służka Pani Filozofii. Ale dość tego, odtąd będę Was karmił także solilokwiami, dialogami i kwestiami, czyli moim chlebem powszednim.

Właśnie skończyłem opracowywać niewielki biogram Szymona z Faversham (+ 1306), zaraz go wysyłam do redaktorów Powszechnej Encyklopedii Filozofii. Autor oksfordzko-paryski, dość mizernej oryginalności, za to solidny dydaktyk, wyraźnie dbały przede wszystkim o bogatą introdukcję filozoficzną dla swoich początkujących studentów z wydziału artium - wykładał im główne dzieła Arystotelesa (ale nie Metafizykę...), logikę Porfiriusza i Piotra Hiszpana, gramatykę Pryscjana. Niby "tomista", ale częściej chodził myślowo z Albertem i Henrykiem z Gandawy.

Zaintrygowały mnie szczegóły biograficzne: raz, że wyświęcony na (sub)diakona (i zaopatrzony w odpowiednią do tego synekurę dla szkolarzy) nigdy nie doszedł do kapłaństwa; dwa, że prawie do śmierci wykładał na "sztukach", czyli na wydziale przejściowym (mówiło się: non est senescendum in artibus - "nie należy się starzeć na wydziale sztuk"); trzy, że otrzymał promocję na doktora teologii bardzo późno (na dwa lata przed śmiercią, która zresztą zastała go w służbie króla), a przecież biografowie twierdzą, że spełniał wszystkie warunki od długich lat. No i na dodatek ta maniera widoczna w jego pismach: że jego osobisty talent i dociekliwość wciąż ustępowały temu "musimy iść dalej", typowemu dla wymogów programu dydaktycznego. Tak naprawdę zostawił po sobie tylko materiały dydaktyczne (pewnie miał dobrze notujących studentów, he he). Jego życie to świetne uzupełnienie znanych nam żywotów geniuszy (Tomasza, Alberta, Wilhelma z Owerni...).

W encyklopedii ze Stanford napisano o nim: pedestrian. Przypomniało mi to nekrolog o pewnym polskim bohaterze: z upodobania kawalerzysta, ale faktycznie przez większość życia wykonywał szary piechociński trud.

Brak komentarzy: